Po nerwowych negocjacjach i przepychankach w mediach, zakończyły się rozmowy nad powstaniem Związku ZIT, czyli Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Związek ZIT, który powołano do życia 14 lutego br., ma zająć się rozdysponowaniem ponad miliarda złotych unijnych pieniędzy na inwestycje dla tzw. Obszaru Metropolitarnego Trójmiasta. Do tego obszaru i Związku ZIT należy 36 samorządów, w tym miasta Wejherowo, Reda i Rumia.
Generalnie jest to ogromny sukces, że samorządy się dogadały i zawarły porozumienie w sprawie powołania Związku ZIT, wziąwszy pod uwagę rozbieżne interesy i animozje pomiędzy gminami, a zwłaszcza głównymi graczami, czyli Gdańskiem a Gdynią.
Nie wysechł jeszcze atrament pod podpisanym dokumentem, a prezydent Gdańska Paweł Adamowicz i prezydent Sopotu Jacek Karnowski zaczęli krytykować zawarte porozumienie, nazywając je „zgniłym kompromisem” z „zasadą liberum weto”. Skąd nagle taka krytyka zawartego porozumienia metropolitalnego w ustach osób, które wydawałyby się zwolennikami umacniania metropolii (przynajmniej taki swój wizerunek lansowały w mediach)?
Odpowiedź jest prosta. Nie udały się osobiste „imperialne” plany prezydenta Adamowicza. Poza tym Gdańsk nie będzie „super miastem” w metropolii. Wynika to z konstrukcji porozumienia. Każda gmina ma jeden głos i – uwaga! – do podjęcia decyzji potrzeba jest jednomyślność (lub w niektórych przypadkach zdecydowana większość ¾ głosów), czyli musi zostać wypracowany daleko idący kompromis przy podejmowaniu decyzji.
W praktyce interesy wszystkich muszą być wzięte pod uwagę. I to zapewne budzi takie niezadowolenie Gdańska i Sopotu. Zgodnie z przysłowiem: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Być może prezydenci Gdańska i Sopotu wyobrażali sobie, że się dogadają razem z sąsiednimi gminami ze Stowarzyszenia Gdański Obszar Metropolitarny (GOM), założonego przez Adamowicza i po prostu przegłosują Gdynię oraz gminy skupione w Forum Norda, któremu patronuje prezydent Wojciech Szczurek. Tym samym unijna kasa mogłaby zostać nierównomiernie podzielona i „przepompowana” do Gdańska, Sopotu i ewentualnie najbliższych okolic. A tu niespodzianka! Tak się nie da zrobić. Teraz trzeba się ze Szczurkiem i Nordą dogadać. Taki kształt Związku ZIT to oczywiście sukces prezydenta Gdyni. Im głośniej wyrażają swoje niezadowolenie prezydenci Adamowicz i Karnowski, tym większy był sukces prezydenta Szczurka.
Ponadto Adamowicz bezpardonowo parł do tego, aby Związek ZIT został zbudowany w oparciu o stowarzyszenie GOM, które sam powołał i którego jest szefem. Wiadomo, że mógłby tam w praktyce dowolnie „rozdawać karty” w sprawie podziału pieniędzy. Tymczasem Stowarzyszenie GOM zostało …tylko obserwatorem w Związku ZIT, bez prawa głosu! Jeśli do tego dodamy aspekt polityczny, to już mamy pełen obraz bólu w Gdańsku i Sopocie. Wszak Paweł Adamowicz, ale w istocie i Jacek Karnowski, to Platforma Obywatelska. Bezpartyjny Szczurek wyjątkowo „stoi ością w gardle” pomorskiej PO.
Dla miast takich jak Wejherowo, Reda czy Rumia, położonych bliżej Gdyni, zawarte porozumienie i Związek ZIT w obecnym kształcie jest oczywiście bardzo dobrym rozwiązaniem. W innym przypadku miastom Małego Trójmiasta Kaszubskiego mogłaby grozić marginalizacja, a potrzeby naszych mieszkańców byłyby znacząco pominięte. Teraz można walczyć o nasze interesy.
Adamowicz i Karnowski nie składają jednak broni. Już coś przebąkują o zmianie zawartego porozumienia albo powstaniu innego związku. Dla mnie to nic innego jak rozrabiactwo, destrukcja i rozbijanie z trudem tworzonej metropolii. W końcu z takim trudem udało się dogadać, a sztuka kompromisu wymagała ustępstw od wszystkich stron. Wojciech Szczurek był po prostu lepszym negocjatorem. A to boli.
Dr Puls