Rozmowa z Krzysztofem Kohnke, prezesem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Powiatu Wejherowskiego.
– Takie tragiczne zdarzenia po raz kolejny przypominają, że woda jest bardzo niebezpieczna, zwłaszcza dla kąpiących się w miejscach niestrzeżonych. Nie zdajemy sobie sprawy, że w jeziorach i rzekach dno bywa nierówne, grząskie lub zarośnięte, a w morzu możemy zetknąć się z niebezpiecznymi prądami wstecznymi. Dlatego najlepiej kąpać się na wytyczonych i strzeżonych kąpieliskach.
– Tak, ale z drugiej strony tych kąpielisk jest bardzo mało. Funkcjonują tylko w popularnych miejscowościach letniskowych. W powiecie wejherowskim prawie ich nie ma…
– Owszem, to poważny problem, m.in. dla nas, ratowników WOPR. Gminy na ogół nie mają pieniędzy i nie są zainteresowane zorganizowaniem kąpieliska. Mamy w powiecie nadmorskie plaże oraz kilka popularnych jezior, a tylko dwa strzeżone kąpieliska – nad jeziorem Zawiat w Bieszkowicach i w Potęgowie, nad Jeziorem Czarne. To kąpielisko zorganizowało harcerskie Centrum Przygody , ale korzystają z niego nie tylko uczestnicy obozów. Kąpielisko jest dostępne dla wszystkich . Oprócz tego w Nadolu nad Jeziorem Żarnowieckim funkcjonuje społeczna drużyna ratowników WOPR, która m.in. patroluje jezioro wspólnie z policją.
– A gdzie pracują latem ratownicy WOPR z Wejherowa?
– Na różnych kąpieliskach nad morzem i nad jeziorami. Ratownik i instruktor WOPR w Wejherowie, Jan Teleżyński jest szefem ratowników, pracujących na plaży w Gdyni. Szefem drużyny ratowniczej w Nadolu jest Mariusz Lesnau, a szefem bazy harcerskiej Centrum Przygody – Bogdan Formella. To również nasi ratownicy.
– Wracając do niebezpieczeństw nad wodą. Co jest najczęstszą przyczyna utonięć?
– Przyczyną są przede wszystkim brawura i alkohol. To smutne, ale mimo ostrzeżeń wiele osób pije alkohol, a potem pływa albo wsiada na łódkę. Poza tym nawet osoby dobrze pływające mogą utonąć, gdy złapie je skurcz lub po wskoczeniu do zimnej wody nastąpi wstrząs termiczny. Zagrożenie stanowią nawet wodorosty. Ważne, żeby nie przeceniać swoich sił, a gdy poczujemy, że coś jest nie tak, nie wpadać w panikę.
– Dziewczynka, która utonęła w gminie Linia podobno pływała na dmuchanym krokodylu…
– Takie zabawki są bardzo niebezpieczne, zwłaszcza dla dzieci, które łatwo się z nich zsuwają. Bywa, że wcześniej odpłyną trochę za daleko. Na strzeżonych kąpieliskach nie wolno używać w wodzie dmuchanych materacy lub innych zabawek do pływania. Warto natomiast wyposażyć dziecko w pływaczki, tzw. rękawki, które pozwolą utrzymać się na wodzie, ewentualnie kółko, byle nie za duże.
– Jak powinniśmy się zachować gdy zobaczymy, że ktoś tonie?
– Natychmiastowe wskakiwanie do wody i wyciąganie tonącego w bezpośrednim kontakcie są bardzo niebezpieczne. To naraża osobę ratującą na utonięcie. Było już wiele wypadków, kiedy tonący wciągnął kogoś pod wodę i zamiast jednej, były dwie ofiary.
– To co robić? Nie reagować?
– Reagować, ale mądrze. Jeśli to możliwe, trzeba podać osobie tonącej linkę, sznurek, gałąź, jakiś element ubrania – cokolwiek, czego może się chwycić. Najlepiej rzucić mu coś niezatapialnego, np. plastikowy pojemnik, nawet pustą plastikową butelkę. Dopiero przy pomocy jakiegoś elementu wyciągamy tonącego. Gdy na brzegu jest więcej osób najlepiej zrobić łańcuch, trzymając się za ręce. Na końcu łańcucha powinna się znaleźć osoba najlepiej pływająca, doświadczona. Trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem, nie wolno działać na tzw. żywioł.
Warto też zadzwonić pod numer 601-100-100 do Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego. Dyżurna przy telefonie doradzi, jak się zachować, a poza tym ściągnie pomoc służb wodnych albo zawiadomi pogotowie ratunkowe.
– Czy młodzi ludzie są zainteresowani szkoleniami na ratownika? Czy takie szkolenia odbywają się m.in. w naszym powiecie.
– Na oba pytania odpowiadam twierdząco. Co roku organizujemy dwa, trzy kursy. Zainteresowanie jest spore. Dokładnych informacji udziela nasze biuro WOPR w Wejherowie, przy ul. Kwiatowej 15 (blisko dworca PKS), gdzie można zadzwonić pod nr tel.: 695-564-640. Mamy też stronę internetową: www.wopr.wejherowo.pl
– Jak pan został ratownikiem?
– Wstąpiłem do WOPR i ukończyłem kurs w 1986 roku, pracowałem w drużynie ratowników nad Jeziorem Choczewskim. Odkąd nie ma tam obozów harcerskich – nie ma również strzeżonego kąpieliska. Od pięciu lat jest prezesem powiatowego oddziału WOPR.
– Dziękuje za rozmowę.