Przez kraj przetoczyła się fala wyborów partyjnych w Platformie Obywatelskiej. W gminach, miastach, powiatach i województwach członkowie wybierali partyjne władze. I nie warto byłoby sobie zawracać tym głowy, gdyby nie była to partia rządząca w Polsce. Te wybory wiele pokazały również o mechanizmach władzy i patologiach w wymiarze państwowym, a nie tylko wewnątrzpartyjnym.
Chodzi mi oczywiście o skandal z aferą podsłuchową podczas wyborów na Dolnym Śląsku, która ujawniła kupczenie stanowiskami w państwowych spółkach w zamian za poparcie w partyjnych wyborach. Podobne skandaliczne patologie były również publicznie zgłaszane np. w wyborach w Regionie Lubelskim. Myślę jednak, że to tylko fragment szerszego procesu i ogólnokrajowej sytuacji. Akurat na Dolnym Śląsku czy w Regionie Lubelskim ujrzały one światło dzienne, gdyś ktoś albo miał resztki przyzwoitości albo jeszcze próbował za pośrednictwem mediów skompromitować przeciwników. Na Dolnym Śląsku starły się dwie wpływowe grupy, chociaż to wyjątek.
Spójrzmy szerzej na sprawę wyborów w PO. Generalnie niewiele one zmieniły. Znamienne, że w zdecydowanej większości województw kandydat na szefa był tylko jeden, dotychczasowy przewodniczący.
Media i internet kipią od komentarzy. Co mówią ludzie?
Partyjne władze pozostały te same. Bo i po co coś zmieniać? Przecież stanowiska w spółkach, spółeczkach i administracji rozdane i lepiej nie prowokować, gdyż jeszcze można posadę stracić albo układ się zmieni i ktoś inny będzie stanowiska rozdawał. Spółki i administrację oplotła sieć partyjnych zależności i powiązań. I kto to zechce ruszyć? Paradoksalnie bardzo dobitnie pokazały to właśnie wybory na Dolnym Śląsku. Miał być pokaz wewnątrzpartyjnej demokracji, że niby w PO jest dyskusja merytoryczna, partia troszczy się o to, jak lepiej zaspokajać potrzeby ludzi i dlatego zmienia przewodniczącego. A wyszła ordynarna korupcja polityczna, rozdawanie pracy, posad stronnikom z partii. Czyżby Grzegorz Schetyna przegrał wybory partyjne, gdyż nie miał czym handlować po usunięciu go z rządu, jak twierdzą niektórzy? O swoich trzeba dbać, nikt w partii bez roboty nie zostanie, a podatnicy, czyli my wszyscy, za to zapłacimy. Przecież PO rozdaje nie swoje, a państwowe. A problemy kraju, potrzeby Polaków, kryzys, bezrobocie, służba zdrowia, itd. ? Nic z tych rzeczy, to tylko czcze gadanie w walce o władze i państwowe pieniądze.
A jak to jest na naszym, wejherowskim podwórku? Również bez zmian. Przewodniczącym PO w powiecie został ponownie, niezmiennie Józef Reszke, jednocześnie niezmiennie starosta wejherowski. Nie było innych kandydatów, Reszke dostał 60 głosów na 79 ważniych. Czy to dziwi? Lokalne media już wiele razy informowały, że w starostwie i instytucjach zależnych pracę znaleźli członkowie Platformy i ich rodziny. I co ruszą teraz swojego szefa, przysłowiową „rękę która karmi”? Ktoś będzie dyskutował podczas wyborów o zlekceważonych problemach mieszkańców, niepotrzebnie wywoływanych awanturach z prezydentem Wejherowa czy wójtem Gniewina, błędach Platformy i podważał nieomylność swojego szefa?
Zresztą sam przewodniczący J. Reszke nie kryje co jest najważniejsze i jasno mówi: „Jesteśmy w końcu partią polityczną, a ona zajmuje się władzą, nie ma co ukrywać.” (Gryf Wejherowski, z 11.10.2013 str. 7). Powtórzę: władzą!
Mnie się zawsze wydawało, że najważniejsza jest budowa dróg, dbanie o szkoły, walka z bezrobociem, rozwiązywanie problemów mieszkańców i tym podobne. No cóż, mieszkańcom na Dolnym Śląsku też się tak wydawało…
Dr. Puls