– Czy pani wie, że w Wejherowie funkcjonował śródlądowy port przeładunkowy, którego ślady istnieją do dzisiaj? – tym pytaniem zaskoczył mnie Andrzej Koschmidder, wejherowianin, którego interesuje historia gospodarcza miasta, a więc funkcjonowanie zakładów, dużych przedsiębiorstw i małych warsztatów, a także różnego rodzaju obiektów technicznych. Do takich należał z pewnością port na terenie wejherowskiej cementowni.
Większości mieszkańców cementownia kojarzy się z zakładem, z którego miasto było dumne w czasach PRL-u. Chwalono się m.in. białym cementem, produkowanym w Polsce wyłącznie w Wejherowie. Jednak historia fabryki zaczęła się znacznie wcześniej, pod koniec XIX wieku.
Od tamtego czasu w Wejherowie, a właściwie w Bolszewie (teren przyłączono do miasta po wojnie) produkowano zwykły szary cement portlandzki.
NABRZEŻA I SUCHY DOK
Pan Andrzej chemik i technolog, na terenie funkcjonującej jeszcze cementowni przebywał jako student na początku lat 80-tych: – Z wizyty w tym zakładzie zapamiętałem wewnętrzny port śródlądowy z zapleczem i całą infrastrukturą. Akurat zamurowywano dużą śluzę i wejście z kanału Redy do basenu portowego. Po latach odwiedziłam to miejsce i przekonałem się, że dalej można tam oglądać betonowe nabrzeża, resztki urządzeń i niecki basenu, który pełnił także funkcję suchego doku.
Za pomocą małej zastawki łatwo było bowiem spuścić wodę i na przykład naprawiać jednostki pływające, pozostawione w doku, a potem ponownie wypełnić nieckę wodą.
Na wybetonowane dno można było dostać się dzięki długiej pochylni pozwalającej podjechać wozem konnym ze sprzętem, częściami i narzędziami pod same jednostki pływające ustawione na podporach.
NAJPIERW POWSTAŁ KANAŁ
Jeśli port i przeładunek, to musi być szlak wodny. Na jakim akwenie zbudowano port przy cementowni i czemu służył? – Najpierw, w oparciu o koryto rzeki Redy zbudowano solidny kanał, znajdujący się ponad opadającym korytem rzeki. Szlak wodny usytuowano w taki sposób, że lustro wody przy cementowni znalazło się sześć metrów powyżej starego koryta Redy. Stąd możliwość spuszczania wody z basenu portowego do rzeki i ponownego wypełniania niecki wodą z kanału.
Kanał biegł od jeziora Orle, gdzie z dna wydobywano niebieską (czyli szarą) glinę , bardzo dobrej jakości, jak też margiel, służące do produkcji cementu.
TRANSPORT WODNY…
Na barkach i innych pomocniczych jednostkach wspomnianym kanałem transportowano ładunek do zakładu.
– Na początku dwudziestego wieku z pewnością zamiast z holownika korzystano z zaprzęgów, a więc barki ciągnięte były przez konie, stąpające wzdłuż kanału – mówi pan Andrzej. Na terenie cementowni przy kanale była śluza, oddzielająca go od doku. Na betonowym nabrzeżu stał dźwig, stalowy żuraw na podmurówce, o napędzie parowym, później zastąpionu przez suwnicę. Wewnątrz nastawni mogło zmieścić się kilka osób. Podobny o napędzie parowym (brat bliźniak) stoi sprawny do dziś w porcie Bristol na Wyspach Brytyjskich. To była potężna konstrukcja, służąca do przeładunku masowego. Poza tym było kilka mniejszych urządzeń. Ze wszystkiego ocalały resztki dwóch jednakowych żurawików przeładunkowych. Fragmenty jednego z nich wraz z kolumną i wysięgnikiem można jeszcze tam znaleźć.
…I KOLEJOWY
Kanałem transportowano także drewno, potrzebne do budowy beczek. W pobliżu cementowni funkcjonowała fabryka beczek klepkowych, które służyły jako opakowania do cementu. Cement w beczkach przewożono wąskotorówką wzdłuż ul. Przemysłowej do wejherowskiego dworca, a stamtąd dalej w Polskę, a także na eksport.
Obecnie poza zabudowaniami cementowni nic się już nie dzieje, a dawne urządzenia, o ile nie zostały pocięte na złom – pokrywa brud i rdza.
– Moim zdaniem zmarnowano szansę na rozwój lokalnej firmy, wykorzystującej dawną produkcję cementu – mówi pan Andrzej. – Mogło tam powstać centrum produkcji prefabrykatów i galanterii z białego cementu, natomiast kanał i jezioro Orle to znakomita baza do zorganizowania ośrodka sportów wodnych, m.in. torów kajakowych i innych. Szkoda, że ten ciekawy teren nie jest wykorzystywany i że brakuje tu ręki gospodarza.
W niecce zdewastowanego basenu obecnie rosną drzewa, panuje bałagan, leży gruz, ale zdaniem pana Andrzeja, jeszcze ok. 20 lat temu likwidatorzy cementowni dbali o tę nieckę, która była sprawna technicznie, łącznie z konstrukcją zastawki.
Andrzej Koschmidder odwiedził kiedyś to miejsce zimą, razem z młodym fotografem Grzegorzem Śpiewakowskim (autorem prezentowanych obok zdjęć) oraz Ryszardem Nalepką. Powstał wówczas interesujący film, który można oglądać na portalu Youtube.pl – wystarczy wpisać hasło „port śródlądowy w Wejherowie”. Polecamy.
Anna Kuczmarska