Ofiary Grudnia 1970 roku

Kwiaty i znicze pojawiły się jak co roku w grudniu na grobach wejherowskich ofiar krwawych wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 roku . Na cmentarzu w Śmiechowie przedstawiciele władz miasta oddali hołd mieszkańcom, który zginęli w Grudniu 1970 roku. Groby Zbigniewa Nastały i Mariana Wójcika odwiedziła także rodzina i przyjaciele, a także przedstawiciele NSZZ „Solidarność”. Nad grobami poległych modlił się ks. prałat Daniel Nowak.

Zbyszek Nastały zginął 17 grudnia w wielu 17 lat. Mieszkał z rodziną przy ul. Sobieskiego w Wejherowie. Rankiem wyruszył do Gdyni do Przyzakładowej Szkoły Zawodowej Stoczni Remontowej. Pociąg, którym jechał stanął jak zwykle na przystanku Gdynia-Stocznia, a pasażerowie wysiedli, by przesiąść się do innej kolejki w stronę Gdańska. W życiu Zbyszka była to ostatnia przesiadka. Wystrzelona z przelatującego nad ludźmi helikoptera kula roztrzaskała mu głowę.
Gdyby nie pomoc doktora Nowoczyna, pracującego w szpitalu w Redłowie, zamordowany Z. Nastały zostałby pochowany jako bezimienny na cmentarzu w Oliwie. Matce udało się trafić na ślad Zbyszka, dzięki pomocy wejherowskiego lekarza. Najbliżsi mogli go pożegnać i uczestniczyć w ostatniej drodze, choć odbyło się to w niesprzyjających okolicznościach. Rok później Z. Nastały został przeniesiony na cmentarz w Wejherowie.
Bardzo blisko grobu Zbyszka spoczywa Marian Wójcik drugi wejherowianin, który zginął podczas grudniowej masakry na Wybrzeżu. 33-letni pan Marian zostawił w domu żonę i małego synka, i wyruszył do pracy w Stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni. Był malarzem okrętowym. W grupie kolegów dotarł na przystanek w Gdyni Stoczni i jak inni, trafił pod grad kul wystrzeliwanych w kierunku robotników. Dwie trafiły M. Wójcika. Rany były na tyle ciężkie, że na drugi dzień pan Marian zmarł. Ciało pana Mariana pochowano w nocy po kryjomu na cmentarzu w Gdyni-Witominie, a po roku rodzinie udało się uzyskać zgodę na przeniesienie na wejherowski cmentarz.
Gdyby dziś żyli, Zbyszek Nastały dobiegałby sześćdziesiątki, a Marian Wójcik miałby 74 lata. Być może spacerowałby z wnukami po pięknym dziś parku w Wejherowie.
Gdyby nie tamten koszmarny Grudzień i „czarny czwartek”…

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.