Radni boją się Pulsu?
Podczas ostatniej, czerwcowej sesji Rady Miasta Wejherowa miał miejsce bezprzykładny atak niektórych radnych na naszych dziennikarzy. Radni grozili gazecie, przy czym merytorycznie nie odnieśli się do publikacji Pulsu. Ta wręcz histeryczna reakcja świadczy o tym, że widocznie nasze spostrzeżenia były celne i radni przestraszyli się prawdy. Oświadczam, że Puls nie zamierza uginać się pod presją władz.
Poszło m.in. o artykuł „Radni uciekli w krzaki” autorstwa naszego felietonisty Doktora Pulsa z 2 kwietnia br. Publikacja dotyczyła generalnie bezczynności, wręcz tchórzostwa, części radnych wobec rozwiązania problemu przyszłości wejherowskiego Zakładu Usług Komunalnych. Stare przysłowie mówi „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Coś musiało być w tym artykule, skoro niektórzy radni zareagowali tak histerycznie. Czego się przestraszyli?
Radni, którzy poczuli się dotknięci naszą krytyką i wypowiadali się na sesji (Grzegorz Skworoński, Teresa Skowrońska, Henryk Jarosz), przez ponad dwa miesiące (!) po ukazaniu się wspominanego tekstu w żaden sposób nie potrafili odnieść się do jego treści. Nasze łamy są otwarte na różne głosy, a radni Skowrońska czy Jarosz nie raz wypowiadali się w Pulsie. Do tej napaści na Puls podłączył się radny Maciej Łukowicz.
Żaden z radnych nie wypowiadał się merytorycznie, radni nie podawali faktów i argumentów świadczących o innym stanie spraw opisywanych przez Puls, ale obrażali dziennikarzy gazety, grozili, żądali od prezydenta, aby nie zlecał gazecie reklam i ogłoszeń.
Radny Łukowicz skompromitował się stwierdzeniem cyt. „Jeśli większości radych się nie podoba, są oburzeni, to miasto nie powinno tam dawać ogłoszeń. Zbiorę podpisy w tej sprawie, aby była podkładka”. Radny Maciej Łukowicz powinien chyba zmienić nazwisko na Maciej Łukaszenka, bowiem to jest stwierdzenie rodem z Białorusi lub minionej już komuny. To jawna groźba wobec wolnych mediów! Wychodzi na to, że teksty w gazetach, w tym przypadku w Pulsie, mają podobać się radnym, inaczej trzeba gazetę ukarać. To szantaż wobec dziennikarzy i wywieranie niedozwolonego nacisku na treść publikacji. Jak radny jest oburzony, to trzeba zabrać ogłoszenia i tyle. Nie jest ważne, że radni mogą coś robić źle, że mogą szkodzić miastu, ważne aby nikt o tym nie pisał, aby zamknąć usta niepokornym. To ma rozwiązać problem? Radni nie chcą podjąć dyskusji, wytłumaczyć lub zmienić swoich działań. Tak mówią przedstawiciele władzy i to jest właśnie oburzające! I niepokojące zarazem.
Otóż oświadczam, że nie uda się zamknąć ust dziennikarzom Pulsu. Nie damy się zastraszyć i będziemy patrzyli władzy na ręce. O tym, co piszemy będą decydowali nasi dziennikarze i czytelnicy, a nie radni. Na szczęście jest jeszcze prawo, które reguluje wydatki publiczne, również w zakresie zlecania reklam i ogłoszeń. Zgodnie z nim Urząd Miejski w Wejherowie zleca ogłoszenia różnym mediom, niezależnie od ukazujących się w nich materiałów.
Anna Kuczmarska, redaktor naczelna