Trudna droga do lokalnych stowarzyszeń działkowców
Wdrażanie nowej ustawy o ogrodach działkowych wiąże się z wieloma niejasnościami i niezrozumieniem. Walne zebrania w ogrodach w całej Polsce ukazują, jak trudno rozeznać się w intencjach tych, którzy zbierali podpisy w obronie ogrodów w dotychczasowym kształcie.
W materiałach Polskiego Związku Działkowców czytamy: „dzięki sile i determinacji działkowców zrzeszonych w PZD udało się pomyślnie przeprowadzić obywatelski projekt ustawy o ROD przez całą ścieżkę legislacyjną, … dzięki zebraniu prawie miliona podpisów…”.
Tu nasuwa się wspomnienie propagandy rodem z PRL. Podpisy zbierano w zarządach ogrodów, podsuwano listy działkowcom, którzy przychodzili do zarządów załatwiać sprawy bieżące. Tymczasem dzisiaj widać, że ustawa zabezpiecza interesy działaczy i prawników PZD.
Ustawa nie dopuszcza możliwości przejmowania ogrodów przez istniejące stowarzyszenia, nakazując tworzyć nowe. Jak można było zaobserwować na zebraniach działkowców, zarządy zniechęcają działkowców do zakładania własnych stowarzyszeń, przekonując, że nie poradzą sobie z zarządzaniem ogrodów oraz strasząc że władze miast i gmin będą wywłaszczać ogrody. Władze PZD przekonują, że ROD zrzeszony w strukturach PZD może starać się o dotacje z gminy, tylko czy jakikolwiek ROD takie dotacje otrzymał? Prawda jest taka, że gminy wolą mieć partnera w postaci lokalnego społecznego stowarzyszenia. Taki podmiot chętniej dofinansują, bo wiedzą, że ten majątek pomnożony przez inwestycje, pozostanie w gminie a nie przejdzie na własność PZD z centralą w Warszawie.
Warto przypomnieć, że stowarzyszenie ma osobowość prawną, a ROD nie. Stowarzyszenie ma możliwość pozyskiwania środków unijnych na inwestycje ogrodowe opracowywane z władzami gminy, a takich możliwości nie ma PZD.
Działkowcy tylko w teorii mogą decydować o majątku ROD, bo jest on własnością PZD a nie działkowców, którzy włożyli w infrastrukturę ogrodów wiele społecznej pracy i potu.
PZD zraził do siebie większość działkowców, którzy przez to nie chodzą na zebrania. Korzystają na tym zarządy ROD i przy pomocy garstki działkowców przeforsowują swoje decyzje lub utrącają inicjatywy oddolne. Tak wygląda decydowanie o majątku na terenie ROD i zatwierdzanie sprawozdań finansowych zarządów. Na zebraniach działkowcy są informowani o społecznym działaniu zarządu.
Tymczasem uchwała 143 Krajowej Rady PZD pozwala wypłacać członkom Zarządu do 35 proc. zebranych w ogrodzie składek członkowskich, jako „świadczenie pieniężne z tytułu działania w organach ROD”, będące „rekompensatą utraconych korzyści i poniesionych kosztów związanych z wykonywaniem zadań statutowych na rzecz PZD”. Są to więc pieniądze wypłacane prezesom, skarbnikom, sekretarzom i innym działaczom w ROD cyklicznie, co miesiąc, w kilkuset złotowych kwotach. W potocznym rozumieniu działkowców traktowane są jako wynagrodzenia dla zarządu i nic tego nie zmieni, obojętnie, jakby te pieniądze nazywać.
Nie jest też żadną tajemnicą, że komisje rewizyjne, często w tym samym składzie od wielu lat, są zależne od zarządu danego ogrodu, otrzymując od niego świadczenia i nagrody, czyli kontrolowanie zarządu jest tylko formalnością.
PZD płaci także milionowe odszkodowania właścicielom gruntów za bezumowne użytkowanie gruntów pod ogrody działkowe. Oczywiście pieniądze pochodzą ze składek członkowskich działkowców. Projekt nowego statutu zapowiada wzrost opłat w PZD w 2015r.
Rodzinne Ogrody Działkowe w Wejherowie wpisują się w wyżej opisany schemat PZD. Na razie nie udało się utworzyć stowarzyszenia działkowców, które byłoby samorządne i niezależne od PZD.
Prezes Okręgowego Zarządu PZD w Gdańsku, zresztą działkowiec ROD z Wejherowa, w piśmie z dnia 12.11.2014 r. skierowanym do Prezydenta RP, do Marszałka Sejmu i Premiera RP, podważa działanie Rzecznika Praw Obywatelskich i obraża działkowców, którzy chcą założyć stowarzyszenia ogrodowe.
We wspomnianym piśmie czytamy: „Tym działaniem prawa działkowców zapisane w Ustawie o ROD zostały realnie zagrożone i to za sprawą tzw. stowarzyszeń ogrodowych składających się de facto z kilku sfrustrowanych byłych działaczy naszej organizacji, których argumentacja pozbawiona jakiejkolwiek logiki jest więcej warta dla RPO niż zdanie wielu tysięcy działkowców i przedstawicieli ich statutowych organów. To nie do pojęcia, aby kto, jak kto, ale Rzecznik Praw Obywatelskich brał pod uwagę wystąpienia tych tzw. stowarzyszeń, tak naprawdę nikogo, poza samych siebie, niereprezentujących!”
Na koniec przypomnę, że demokracja to system rządów i forma sprawowania władzy, w których źródło władzy stanowi wola większości obywateli. DeKa