Po co nam demokracja?

No i już w zasadzie po wyborach. W mieście Wejherowie z liczeniem głosów nie było problemu, zaś  liczba głosów nieważnych jest poniżej średniej krajowej. W skali kraju, w wyborach samorządowych na wszystkich szczeblach oddano 9,76 procent nieważnych głosów,  w Wejherowie – 9,73 proc. W najbardziej drażliwym temacie wyborów do sejmików wojewódzkich, w kraju było 17,93 procent głosów nieważnych, a w Wejherowie  – 16,55 proc.
Już zaczęły się oceny wyników wyborczych, na które rzutuje przedłużające się liczenie głosów i przygotowanie wyborów, czyli blamaż Państwowej Komisji Wyborczej. Od razu zaznaczę, że nie jestem zwolennikiem tezy o sfałszowaniu wyborów. Fałszerstwo to celowa zmiana rzeczywistego wyników i takie przypadki może stwierdzić tylko sąd. Jednak liczba głosów nieważnych do sejmików pozwala  na stwierdzenie, że wyniki są zafałszowane, czyli nie do końca odpowiadają rzeczywistym intencjom wyborców.
Trudno bowiem przyjąć, że blisko co piąty wyborca chciał wyrazić swój sprzeciw wobec sejmików wojewódzkich i oddał głos nieważny. Dlaczego do sejmiku, a nie np. rady miasta (tylko nieco ponad 5 proc. głosów nieważnych)?
Wyborcy oddali głosy nieważne lub oddali je przypadkowo przede wszystkim dlatego, że nie poinformowano ich, jak należy poprawnie głosować.
Proszę zwrócić uwagę, że dalej funkcjonował przekaz „jeden krzyżyk na listę”, zamiast „jeden krzyżyk na kolor”. W mniemaniu wielu ludzi, list było kilka w książeczkach w jednym kolorze i wyborcy zrobili tam kilka krzyżyków, a tym samym oddali głos nieważny. Czy to tylko brak wyobraźni „leśnych dziadków” – jak ich się teraz nazywa – z PKW, którzy przeprowadzili mizerną i raczej wprowadzającą w błąd kampanię społeczną na temat sposobu głosowania? Myślę, że nie tylko, ale o tym za chwilę.
Druga sprawa to liczenie głosów. Wybory dokonują się w obwodowych komisjach wyborczych, czyli – dla uproszczenia – w każdym lokalu wyborczym. I jeśli wyborcy oddali tam głosy w sposób bezpośredni, tajny i nie byli poddani naciskom oraz potem członkowie komisji prawidłowo je policzyli, to nie można mówić sfałszowaniu wyniku.
Fakt prawidłowego przebiegu głosowaniu  i jego wynik stwierdza  protokół obwodowej  komisji wyborczej podpisany przez wszystkich jej członków i tylko sąd – w uzasadnionych przypadkach – może to zakwestionować, wyłącznie w odniesieni do tego konkretnego lokalu.
Problem polega na sumowaniu głosów z obwodowych  komisji wyborczych przez system komputerowy w skali kraju. Trudno przyjąć, że przy liczeniu ręcznym – jak to się generalnie dokonało – miały miejsce fałszerstwa. Równie dobrze mógłby one nastąpić przy liczeniu przy pomocy programu komputerowego,  a nawet bardziej, bo przecież nikt poza programistami, nie ma dostępu do algorytmu działania tego programu. Jednak skala błędów i pomyłek nad wdrożeniem tego programu i fatalny przebieg sumowania głosów składnia do smutnej refleksji.
W czym zatem problem? W kompromitacji Polskiego Państwa. Można by powiedzieć: jakie Państwo, taka organizacja wyborów, czyli słabizna. I nie chodzi tylko o samych członków PKW, którzy zresztą podali się do dymisji.
Do dymisji powinna podać się klasa polityczna rządząca Polską przez ostatnie lata. To Prezydent RP, premier, rząd, ministrowie, posłowie i najważniejsi politycy rządzących partii nadają ton funkcjonowaniu Państwa i jego instytucji oraz mają na to realny wpływ, gdyż mają od wielu lat władzę. Działanie PKW jest tylko odbiciem stanu naszej Polski i sposobu rządzenia przez „elytę” polityki na salonach Warszawy, czyli bylejakości, braku odpowiedzialności i niekompetencji.
Nierozliczone afery, brak wyciągnięcia konsekwencji za błędne decyzje i niegospodarność,  rozdzielanie stanowisk wśród miernych, ale wiernych partyjnych kolesi, zamiatanie problemów i skandali „pod dywan”. Do tego propagandowe manipulacje, że niby „nic się nie stało, wszystko jest w porządku, co się czepiacie” uprawianie przez liderów i urzędników partii rządzących, powodują powszechne przyzwolenie w aparacie władzy centralnej na taki sposób postępowania, jaki w przypadku PKW skończył się niebywałym skandalem.
Nikt nie sprawdził, nikt się nie zainteresował, każdy „miał w nosie”, bo jakoś to będzie i nie będzie winnych, bo nigdy nie ma – czy taki był stan umysłów w PKW? Akurat tej afery nie dało się ukryć, bo dotyczyła ponad 14,4 mln Polaków, którzy poszli głosować.
Skandal z wyborami tylko umacnia tych, co na wybory nie chodzą. Po co mamy chodzić skoro i jest taki bałagan, a nawet nikt nie potrafi naszych głosów potem policzyć? – pytają teraz ze śmiechem.
Po co nam zatem ta demokracja? Odpowiedź jest prosta: po to, aby właśnie te patologie w Polsce zmienić! Tylko demokratycznie możemy „wyprostować” nasz kraj. Pamiętajmy o tym w przyszłym roku, przy wyborach na Prezydenta Polski i do Parlamentu.                   Dr Puls

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.