Toksyczne debaty
Media związane z Platformą Obywatelską napadły ostatnio prezydenta Krzysztofa Hildebrandta, ponieważ nie pojawił się razem z innymi kandydatami na „Ringu wyborczym” Radia ZET i na debacie kandydatów na prezydenta w wejherowskim „Elektryku”, czyli Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2.
Co ciekawe, dziennikarze Radia ZET nie mieli specjalnych pretensji o nieobecność Krzysztofa Hildebrandta, nagrali nawet z nim wcześniej wywiad, bowiem rozumieją, że prezydent ma po prostu zwyczajnie obowiązki w pracy. Wybory wyborami, ale miasto musi normalnie funkcjonować i prezydent miasta nie tylko wyborami się zajmuje. Zresztą, z tego co się dowiedziałem, prezydent Hildebrandt z wyprzedzeniem zawsze informował organizatorów, że nie będzie mógł przyjść, gdyż narzucone przez nich terminy kolidują z jego spotkaniami służbowymi. Już kompletnym nadużyciem i manipulacją ze strony mediów PO są stwierdzenia, że prezydent rzekomo unika spotkań z mieszkańcami, gdyż nie przychodzi na te debaty. Być może dla innych kandydatów to jedyne spotkania z wejherowianami, ale Krzysztof Hildebrandt codziennie spotyka się z mieszkańcami Wejherowa podczas pracy w ratuszu.
Ponadto debata, która miała miejsce w „Elektryku”, a więc w szkole, to bardzo kontrowersja sprawa. Nowy Kodeks Wyborczy jednoznacznie zakazuje agitacji w szkołach w art. 108.2 „Zabroniona jest agitacja wyborcza na terenie szkół wobec uczniów”. Nie ma przy tym znaczenia wiek młodzieży. Po prostu szkoła to nie miejsce na robienie polityki. Niewiele zmieniają opowieści, że debata miała charakter edukacyjny, co przepisy pod pewnymi warunkami dopuszczają. Chyba, że chodziło o edukację na kogo głosować. Debata kandydatów z założenia jest formą agitacji wyborczej, bowiem każdy kandydat stara się przekonać do głosowania na siebie i krytykuje konkurencję. Tak było też w „Elektryku” i może się okazać, że to spotkanie było nielegalne. Czy prezydent miasta, który jest przecież również urzędnikiem, powinien uczestniczyć w spotkaniach, co do legalności których są poważne wątpliwości?
Dziwię się dyrekcji tej powiatowej szkoły. Ostatnio w Gdańsku zrobiła się awantura, gdyż radni i kandydaci na radnych zostali zaproszeni do IV Liceum Ogólnokształcącego do przeprowadzenia „lekcji obywatelskich”, podczas których mieli tylko opowiedzieć o pracy radnego. Nawet jedna taka „lekcja” się odbyła, ale po fali krytyki dyrekcja tego gdańskiego liceum chyłkiem wycofała się z pomysłu.
Swoją drogą zastawiam się, czy to nie jest przypadkiem dobrze, że prezydent Hildebrandt jednak nie uczestniczył w tych debatach. Jak patrzyłem na tę agresję, złośliwości, demagogię kontrkandydatów i ich „bojówek”, które przyszły na rynek podczas „ringu” Radia ZET, to pytam się: czy o taką debatę o mieście chodziło?
Jak by te spotkania wyglądały, gdyby jednak prezydent na nich był, skoro i bez jego obecności poziom agresji ze strony oponentów w stosunku do osoby Krzysztofa Hildebrandta był tak wysoki. Czy debaty z stylu „wszyscy na jednego”, wyglądające czasami jak seanse nienawiści i dosłownie ociekające toksycznym jadem, to właściwa propozycja dla wyborców? To nie ma nic wspólnego z rzeczową rozmową o sprawach miasta i mieszkańców. Czy poważni kandydaci powinni w ogóle uczestniczyć w takim przysłowiowym „mordobiciu”? Wg mnie takie spotkania tylko dają argumenty tym, którzy nie chodzą na wybory, gdyż potwierdzają negatywny obraz polskiej polityki, nawet lokalnej.
Mam nadzieję, że zapowiadana debata z udziałem prezydenta Hildebrandta w WCK-u będzie inna. Cztery lata temu się udała, gdyż była profesjonalnie zorganizowana i poprowadzona. Teraz, podobnie jak poprzednio, przygotują ją i poprowadzą dziennikarze Radia Gdańsk. Dr Puls