Podróż i wspomnienia

W dwudniowej wycieczce do Warszawy i Lublina wzięli udział członkowie Związku Inwalidów Wojennych RP w Wejherowie i Stowarzyszenia Polskich Kombatantów Obrońców Ojczyzny im. gen. Władysława Andersa w Redzie. Głównym celem wyjazdu było zwiedzenie Muzeum Powstania Warszawskiego w stolicy oraz Miejsca Pamięci i Muzeum Majdanek w Lublinie.

Kombatanci przed Muzeum Powstania Warszawskiego w stolicy.
Kombatanci przed Muzeum Powstania Warszawskiego w stolicy.

Jak podkreśla Stanisław Harasiuk – przewodniczący wejherowskiego koła Związku Inwalidów Wojennych RP, podróż historyczną zorganizowano w ramach projektu „Ocalić od zapomnienia”.
Wspomnienia były bolesne, bowiem w gronie 30 uczestników wycieczki znalazły się trzy osoby, które były więźniami Koncentrantionslager Lublin, czyli obozu koncentracyjnego na Majdanku. Pani Edwarda, która nie chciała, aby publikować jej nazwisko oraz Henryk Kwiatkowski i Stanisław Harasiuk trafili w czasie II wojny światowej do tego obozu.
Obaj panowie byli wówczas zbyt mali, aby cokolwiek pamiętać z pobytu na Majdanku. Stanisław Harasiuk miał wtedy 1,5 roku a Henryk Kwiatkowski zaledwie roczek. Jednak obaj podejmują różne działania na rzecz upamiętnienia ofiar Majdanka, i innych miejsc martyrologii w Polsce. Zorganizowanie podróży historycznej było kolejnym etapem tej misji.
– Przez obóz przeszło ok. 150 tys. osób, z czego 78 tys. straciło życie. Tylko w ciągu jednego dnia 3 listopada 1943 roku w ramach akcji „Erntefest” (Dożynki) rozstrzelano tutaj 18 tys. żydowskich więźniów Majdanka – mówi Stanisław Harasiuk dodając, że jego mama, która przeżyła Majdanek, ma obecnie 93 lata i mieszka w Lublinie.
Pani Edwarda trafiła do Majdanka wraz z rodzicami i rodzeństwem, gdy miała sześć lat. Pamięta, że gdy nowo przybyłą grupę więźniów podzielono na dwie grupy – mężczyzn i kobiety, ojciec trzymał w ręku kawałek chleba, który chciał podać swoim dzieciom. Jej trzyletni braciszek podbiegł do ojca, ale któryś z wachmanów złapał go za ramię i rzucił nim z całej siły w grupę stojących kobiet z dziećmi. Wtedy ojca widziała po raz ostatni. Jeszcze tego samego dnia został rozstrzelany wraz z liczną grupa innych mężczyzn. Nie pamięta jak długo przebywała w tym obozie. Od samego początku musiała opiekować się 3-letnim braciszkiem i 9-miesięczną siostrzyczką, bo matki zostały oddzielone od swoich dzieci. Pani Edwarda mówi, że dla swego młodszego rodzeństwa musiała być jak matka. Dzięki staraniom wujka, który mieszkał w Lublinie udało się wydostać dzieci z obozu koncentracyjnego, ale zostały wywiezione w głąb Niemiec. Matka szczęśliwie przeżyła obóz i po wojnie znów mogli być razem, choć już bez ojca.
– Pamiętam, że z Majdanka trafiliśmy do piwnic w jakiejś szkole. Na dworze był mróz, a w piwnicy bardzo zimno. Siostrzyczkę trzymałam na rękach i przytulałam jak swoje dziecko. Odmroziłam wówczas nogi zawinięte w jakieś szmaty. Ale tylko tyle pamiętam z tamtego okresu, bo reszta zamazała się w pamięci jak urwany film. Później wywieźli nas do Niemiec. Zawszeni i brudni trafiliśmy do niemieckiego gospodarstwa na wsi. Tam zajmowałam się opieką nad sześciomiesięcznym dzieckiem gospodyni a „moje dziecko” leżało w kącie i wykańczało się. Kiedy musiałam karmić dziecko gospodyni, przy okazji podkarmiałam siostrzyczkę, bo inaczej by nie przeżyła. Podbierałam również ziarno i plewy przeznaczone dla kur – wspomina pani Edwarda, która weszła na teren obozu, ale nie chciała wchodzić do baraków obozowych.
– To dla mnie zbyt duże przeżycie – tłumaczyła.
– W życiu nie pomyślałem, że będę miał okazję zwiedzić ten obóz. Trzeba go pokazywać przede wszystkim młodzieży, żeby wiedzieli jaką gehennę przeżyli tutaj ludzie. To się nie mieści w głowie – mówi Tadeusz Kisielewski z Redy, przewodniczący Zarządu Okręgu Kaszubsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Polskich Kombatantów Obrońców Ojczyzny im. gen. W. Andersa.   
Uczestnicy podróży historycznej zwiedzili m.in. Zamek Lubelski, gdzie w czasie okupacji znajdowało się hitlerowskie więzienie. W Warszawie kombatanci z powiatu wejherowskiego zwiedzili interesujące Muzeum Powstania Warszawskiego. Obejrzeli też Stadion Narodowy. Jedno i drugie miejsce dostarczyło ciekawych wrażeń.
Głównego wsparcia udzielił organizatorm i uczestnikomprezydent Wejherowa Krzysztof Hildebrandt. Pomocy w organizacji podróży udzielili także: Zakład Usług Ślusarsko-Mechanicznych „Zbyszek” – Zbigniew Miotek, PHU Sławomir Szyc i Rafał Miszke.
Noclegi i znakomite wyżywienie zapewnił Ośrodek Wypoczynkowy „Rudka” koło Otwocka, a właściciel Adam Mazurek zorganizował dla gości ognisko, grając i śpiewając na gitarze.      HP.

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.