Błogosławiony kapłan wygłosił nad morzem homilię na dwa miesiące przed śmiercią

„My, Kaszubi z Dębek, bardzo szanowaliśmy Księdza Jerzego...”

Malownicze nadmorskie Dębki leżą w sąsiednim powiecie puckim, ale są bardzo często odwiedzane przez mieszkańców Wejherowa i powiatu wejherowskiego. Znamy Dębki i kochamy, wielu wejherowian ma tam wakacyjne domy. Poniżej publikujemy tekst Wojciecha Książka o obecności w Dębkach bł. księdza Jerzego Popiełuszki, przypominając wraz z autorem ciekawą historię sprzed 40 lat. Tym bardziej, że w niedzielę 24 sierpnia br. w kościele oo. Zmartwychwstańców w Dębkach o godz. 15.00 odprawiona zostanie uroczysta msza św., po czym nastąpi odsłonięcie tablicy, poświęconej obecności w tamtejszej świątyni bł. ks. Jerzego Popiełuszki, w 40. rocznicę tego wydarzenia.

 

Podejmując temat fragmentu historii życia bł. ks. Jerzego Popiełuszki i jego obecności w Dębkach na Kaszubach, chciałbym przedstawić osobiste motywacje powrotu do tego ważnego dla mnie tematu. Informacje o porwaniu ks. Jerzego Popiełuszki 19 października 1984 r., potem 10 dni modlitw w kościołach, gdy wreszcie władze przekazały informacje, że jego ciało zostało wyłowione k. tamy we Włocławku, to było traumatyczne doświadczenie pokoleniowe. Ono tym bardziej trwało obserwując zimą 1985 r. proces zabójców księdza Jerzego w Toruniu. Na początku czwórka wytypowana do zasiadania na ławie oskarżonych pokazywana była jako przybita, skruszona, jeden z tikającym odruchem twarzy. Po kilku tygodniach nagle nastąpiła radykalna zmiana przekazu. Zaczął się atak panów Piotrowskiego, Pietruszki, częściowo też Pękali i Chmielewskiego na działalność zamordowanego przez nich księdza. W tej ewolucji oskarżonych widać było całą perfidię systemu, pociąganie za sznurki przez różnych speców od manipulacji świadomością publiczną, od utrzymania władzy.
Działo się to w trzecim i czwartym roku od wprowadzenia stanu wojennego. Obowiązywały sankcje gospodarcze, około miliona szczególnie młodych, dobrze wykształconych Polaków, wyemigrowało w różny sposób na Zachód. W Polsce obowiązywał system kartkowy, byliśmy uwikłani w jakieś małe „interesy” polegające na załatwianiu, a to benzyny, a to sprzętu AGD, a to symbolicznego papieru toaletowego. Taka mała stabilizacja, czasami wręcz konformizm np. przy ubieganiu się o stanowiska kierownicze, które były objęte tzw. nomenklaturą, czyli były zatwierdzane przez lokalne władze PZPR. I nagle śmierć księdza Jerzego, która wybudzała z odrętwienia, kazała sobie stawiać pytania, w jakim miejscu jesteśmy, co zrobiliśmy z naszą wolnością, karnawałem Solidarności? Można powiedzieć, że ta śmierć budziła w nas jakieś ideały solidarnościowe, przypominała, czym jest prawdziwa wolność, prawda, niepodległość ojczyzny. Przypominała o naszych obowiązkach na rzecz „pro publico bono”, że nie wolno dezerterować. Czyli, zamykając oczy, ks. Jerzy otwierał je nam, żyjącym.
To dlatego, w swoistej podzięce, ale i podróży duchowej, byłem na Placu Zwycięstwa podczas mszy beatyfikacyjnej ks. Jerzego. Dlatego też włączyłem się w działania na rzecz przypomnienia pewnych szczegółów z życia księdza Jerzego w roku 40-lecia od jego zamordowania. Analizowałem różne dokumenty (w tym wywiad z ks. Mieczysławem Malińskiem, homilie ks. Jerzego), rozmawiałem m.in. z Jarosławem Białkiem, ks. Tomaszem Czapiewskim, Teresą Detlaf, Ewą i Stanisławem Kur, Aleksandrą i Krzysztofem Obszyńskimi, Piotrem Okoniem, Leonem Radziejewskim, Krzysztofem Żmudą.
Wynikało z nich na pewno, że bł. ks. J. Popiełuszko:
• przebywał podczas odpoczynku letniego w Dębkach co najmniej kilka razy,
• wygłosił homilię podczas mszy św. 16 sierpnia 1984 r. w drewnianym kościele oo. Zmartwychwstańców w Dębkach (na dwa miesiące przed porwaniem i zamordowaniem). Zachował się rękopis homilii wraz z Modlitwą Wiernych.
W 2014 roku koło kościoła oo. Zmartwychwstańców w Dębkach został postawiony Krzyż z napisem „Zło dobrem zwyciężaj”. To inicjatywa Stowarzyszenia im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki, które stara się umieszczać podobne krzyże wszędzie tam, gdzie za swego życia odprawił msze ks. Jerzy. Przed postawieniem krzyż został zanurzony w Bałtyku, potem procesja przeszła do kościoła.
Innym faktom towarzyszy sporo niewiadomych. Nie ma praktycznie śladów pobytu ks. Popiełuszki w Dębkach w archiwach IPN. Jak mówił Krzysztof Żmuda, od lat angażujący się w upamiętnienie Błogosławionego, nawet prokurator IPN zajmujący się tą sprawą, nie ma zbyt wielu dowodów w tym zakresie.
Zapewne ważną przyczyną jest upływ już ponad 40 lat od tamtych wizyt. Jak mówili państwo Kur, wiedza o dokonaniach ks. Jerzego docierała stopniowo, szczególnie comiesięczne msze za ojczyznę, czy różne formy prześladowania Księdza.
W 1984 roku była to już wiedza publiczna. Będący na wczasach mec. Maciej Bednarkiewicz i mec. Edward Wende uczulali znajomych, by nie zostawiać księdza Jerzego samego, nawet podczas spacerów nad morzem. Zarazem, jak mówił Stanisław Kur, widać był narastające zmęczenie i stres ks. Jerzego. Stąd mieszkańcy, a Kaszubi z natury są dosyć dyskretni, starali się nie zakłócać tych rzadkich chwil oddechu ks. Jerzego, gdy przebywał na odpoczynku zazwyczaj nie dłużej niż tydzień.
Mieszkańcy Dębek wiedzieli, że szczególnie latem w miejscowości pojawiają się tajniacy, zazwyczaj pod przykrywką letników wynajmujących pokoje lub pod namiotami. To wzmacniało ostrożność właścicieli pensjonatów. Skrupulatnie wypełniali księgi gości, a jako że Dębki znajdowały się w tzw. strefie przygranicznej, każdy cudzoziemiec musiał być dodatkowo zgłaszany do urzędu.
Posterunek milicji był w niedalekim Goszczynie (po zmianach ustrojowych przeniesiony do Minkowic). Mundurowi tam kierowni zazwyczaj pochodzili spoza okolic Krokowej.
Co najmniej kilka razy w latach osiemdziesiątych dochodziło do prób aresztowań. Najbardziej znana obława nastąpiła w którąś z sobót sierpnia 1983 lub 1984 roku (pojawiły się kontrowersje co do roku). Wiadomo, że swoista tyraliera uzbrojonych w broń długą milicjantów ruszyła ok. 6.00 od strony rzeki Piaśnicy, przeczesując poszczególne posesje i zarośla począwszy od wydm, do terenu za kanałem. Co najmniej cztery tzw. budy stały w okolicach skrzyżowania dojazdowego do Dębek, oprócz tego milicyjne nyski.
Lotem błyskawicy przekazywano informacje, że szukają narkomanów, długowłosych hipisów. Rzeczywiście kilku wsadzono do aut więziennych, w tym młodego mieszkańca Dębek, o którego uwolnienie zabiegał potem ojciec – nauczyciel. Dramatyczne chwile pojawiły się wcześniej w pobliżu kościoła oo. Zmartwychwstańców. Ksiądz Jerzy wymknął się z domku letniskowego, gdy legitymowano przy wejściu przedstawiciela właścicieli.
Czy ta akcja milicyjna na tak dużą skalę, manifestowanie siły, broni, sprzętu miała na celu jedynie aresztowanie ks. Jerzego? Tu opinie rozmówców są podzielone. Raczej widziano w tym chęć pokazania mieszkańcom i wczasowiczom, kto rządzi. Wiadomo zaś było, że do Dębek przez lata przyjeżdżało sporo znanych osób z Warszawy, z Poznania. Byli aktorzy, znani prawnicy.
Dużym zainteresowaniem cieszyły się msze święte odprawiane w kościele oo. Zmartwychwstańców, w tym przez ks. Mieczysława Malińskiego. Sam na nich bywałem, wczasowicze pojawiali się też u mej mamy w Bibliotece Publicznej w Żarnowcu, a był to jeszcze czas czytania książek, nie tylko tabletów i smartfonów. Było też kilka prób aresztowań, a tym Mirosława Chojeckiego, wydawcy niezależnej oficyny „Nowa”, któremu również udało się uciec, dzięki pomocy gospodarzy.
W rozmowach często przeplatają się obrazy sprzed 19 października 1984 roku i po. Dramatycznie zabrzmiały słowa solidarności Teresy Detlaf, która współczuła matce widoku ciała syna. Jak powiedziała, to jest nie do wyobrażenia, jak ci tajniacy go zmaltretowali, związali i utopili i co musieli zobaczyć jego rodzice. Przypominają się słowa Marianny Popiełuszko, która w kostnicy powiedziała „Ja jestem ból do samego nieba”. Nie ma chyba mocniejszych słów wyrażających żal po stracie dziecka i to tak drastycznej.
Jednym z udokumentowanych śladów obecności ks. Jerzego w Dębkach jest homilia wygłoszona podczas mszy św. w kościele oo. Zmartwychwstańców 16 sierpnia 1984 roku. Warto ją czytać wspólnie z następującą po niej Modlitwą Wiernych, którą również przygotował. W tekście kazania wyraźne są odniesienia do pewnego uniwersum postawy chrześcijańskiej, roli w niej pokory, miłosierdzia, wybaczenia. Świadczą o tym chociażby cytaty:
• Przebaczając, dajemy szansę temu, komu przebaczamy. Dajemy mu szansę również wkroczenia na drogę miłości.
• Chrześcijańskie przebaczenie musi być przebaczeniem wspaniałomyślnym, a więc wypływającym z miłości, z dobroci serca, a nie z pogardy czy z lęku. Przebaczać naprawdę, po chrześcijańsku może tylko ten, kto jest wewnętrznie wolny.
• Musimy być wolni duchowo, nawet wtedy, kiedy jesteśmy zniewoleni zewnętrznie przez takie czy inne ograniczenia, labirynty ustaw czy przepisów, w których nawet prawnicy się gubią.
Słowa bardziej odnoszące się do bieżącej sytuacji w Polsce, już po formalnym, ale nie faktycznym, zniesieniu stanu wojennego, pojawiają się w Modlitwie Wiernych. Modlił się w niej:
• aby niewinnie więzieni za przekonania dawali świadectwo ludzi wolnych duchowo,
• aby Ojczyzna rozwijała się w sprawiedliwości, miłości i prawdziwej wolności,
• abyśmy byli wolni od lęku, zastraszenia i od żądzy odwetu.
Pojawił się w tych słowach klimat tak znany z zainicjowanych przez księdza Jerzego, jeszcze w lutym 1982 r., comiesięcznych mszy za ojczyznę (łącznie odprawił ich 28). Wydaje się, że właśnie to połączenie myśli duchowej, metafizycznej, z odniesieniami do sytuacji ludzi w Polsce, tak do nas docierało. Zarazem, że było tak krytycznie odbierane przez ówczesne władze.
Jak podkreślali mieszkańcy Dębek, ujmowała ich skromność, ale też wyczuwalna duchowość księdza Jerzego, jego małomówność, nastawienie na słuchanie. I to jego przeobrażenie, gdy zaczynał mówić kazania swym charakterystycznym, wiarygodnym, przykuwającym uwagę głosem. Przecież mógł wyjechać na dalsze studia do Rzymu, co proponowały mu władze Episkopatu. A jednak nie, został z ludźmi, z nami. Mimo rosnącego zagrożenia. Co się w końcu stało, wiemy. My, Kaszubi, bardzo go szanowaliśmy. Niech pan to podkreśli, bo takich ludzi prawie już nie ma. A on tu w Dębkach chodził między nami. To jest dar dla tego miejsca – nie kryła swych emocji i wzruszenia Ewa Kur.
Warto, także w odniesieniu do powyższych słów wdzięczności, by towarzyszyła nam świadomość, iż ofiara księdza Jerzego otworzyła nam oczy, ale też pozwoliła zebrać siły do odejścia, i to w sposób pokojowy, co tak akcentował ksiądz Jerzy, od narzuconego nam po II wojnie światowej systemu.
Warto też, by widzieć w kapłanie przede wszystkim księdza, który idzie do ludzi ze swą posługą duchową, który szuka sił, myśli, słów w chwilach skupienia, modlitwy jak ta, o poranku na plaży w Dębkach. Można ją tam poczuć, odnaleźć drogę do siebie. A nade wszystko przypominać o wartościach- wskazaniach księdza Jerzego, by nie powtórzyły się słowa z dramatu „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego, że myśmy wszystko zapomnieli.

 

„Przyszedłem kiedyś rano na plażę w Dębkach i zobaczyłem klęczącego na piachu faceta twarzą do morza. To był ksiądz Popiełuszko”
ks. Mieczysław Maliński

 

Prześladowany i zamordowany przez służby bezpieczeństwa PRL

Formalnie we wrześniu 1983 r. Prokuratura Wojewódzka w Warszawie wszczęła śledztwo przeciw ks. J. Popiełuszko ws. nadużywania wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL. Był zastraszany, w jego mieszkaniu w Warszawie urządzono prowokacje (podsłuchiwano, podrzucano różne materiały). Łącznie był zatrzymywany przez organy bezpieczeństwa 13 razy. (za miesięcznikiem Magazyn – 5/2024).

Fragmenty aktu oskarżenia zabójców kapłana:
„Do nóg przywiązano worek z kamieniami, a następnie (Leszek Pękala) przystąpił do zakładaniu księdzu Popiełuszce pętli na szyję. Pętlę założył w ten sposób, że jej końcówki, które biegły wzdłuż grzbietu, przywiązali do podkurczonych w bagażniku auta nóg. Taki sposób założenia pętli powodował, że przy próbie prostowania nóg zaciskała się ona na szyi”.
Oprawcy nie wiedzieli nawet, czy do Wisły wrzucają żywego człowieka.
Bł. ks. Jerzy Popiełuszko zmarł 19 października 1984 r.

Wojciech Książek mieszkaniec Żarnowca
Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.