Autobusy, ciężarówki, samochody

Kierowca MZK stworzył miniaturowy świat, pełen pojazdów

Jacek Pranczk, kierowca autobusów z wieloletnim stażem, ma hobby, które wiąże się z jego zawodem. Pan Jacek jest nie tylko posiadaczem kolekcji miniaturowych pojazdów, głównie autobusów, ale w domowej pracowni w Gościcinie tworzy dioramy, aby odpowiednio eksponować swoje zbiory. Własnoręcznie wykonuje drogi, ulice z budynkami i drzewami, a także bazy transportowe. Nie są to obiekty wymyślone, ale makiety istniejących obiektów PKS oraz MZK w Wejherowie. Z obydwoma przewoźnikami pan Jacek był lub jest związany zawodowo.

 

– Od trzech lat jest Pan kierowcą w Miejskim Zakładzie Komunikacji w Wejherowie. Wcześniej przez 12 lat pracował Pan w wejherowskim PKS. Lubi Pan swoją pracę?
– Tak, ponieważ lubię autobusy a jeżdżenie nimi wprost uwielbiam. Moja sympatia do autobusów zaczęła się w dzieciństwie. Mój Tata był kierowcą w PKS-ie. Bardzo podobały mi się autobusy, które prowadził – Jelcz na licencji Skody, tak zwany ogórek, Autosan, a później Jelcz PR 110D Lux.
– Od początku miał Pan być kierowcą?
– Niezupełnie. Najpierw wyuczyłem się na stolarza, ale brat, który też jest kierowcą w PKS-ie namówił mnie do spróbowania swoich sił w tym zawodzie. Po zdobyciu uprawnień, w 2009 roku zacząłem jeździć autobusami. Najpierw zielonym autobusem Setra 215 UL kursowałem do Sasina. Zdarzały się inne marki autobusów, ale większość czasu w PKS-ie jeździłem Mercedesami 405. W Wejherowie na linii 11 jeździłem na MANie 202 NL, a później na linii numer 12 prowadziłem swojego ulubionego Solarisa, tak zwanego berlińczyka, o którego dbałem jak o własny samochód.
– A kiedy zainteresował się Pan modelami pojazdów?
– W dzieciństwie podczas zabaw ja zawsze musiałem być „kierowcą”, który wozi ludzi. Nieważne, czy to była jazda rowerem, czy ciągnięcie wózka dwukołowego, ja zawsze prowadziłem pojazd. Kiedy miałem dziesięć lat, za własne ciężko zarobione przy zbiorze truskawek pieniądze kupiłem miniaturowego Forda Transita. Ponieważ ten wymarzony pojazd był dostępny tylko w Pewexie, pieniądze musiałem najpierw zamienić na bony towarowe, które były środkiem płatniczym w tym sklepie.
– Domyślam się, że to był początek kolekcji.
– Tak. Stopniowo gromadziłem kolejne modele pojazdów, niektóre kupione nawet w Hamburgu. Do Niemiec pojechałem z moim Tatą Berlietem PR 110 Delux, wynajmowanym przez firmę „Cedron” z Wejherowa. Tam kupiłem moje pierwsze BMW w skali 1:24, model firmy Revell. Po powrocie do Polski okazało się, że samochodzikowi brakuje szyb. Trzeba było je samodzielnie wykonać.
– W tamtych latach zdobywanie modeli nie było łatwe. Opowiadał Pan o tym w jednym z wywiadów w czasopiśmie „Przystanek metropolitalny”. Proszę przypomnieć tę historię.
– Kiedy byłem w szkole zawodowej, za pracę na praktykach dostawaliśmy niewielkie wynagrodzenie. Wybrałem się na zakupy do sklepu modelarskiego w Gdańsku Oliwie. Wydałem niemałą kwotę na bilet kolejowy, ale na miejscu okazało się, że sklep został przeniesiony na ul. Marynarki Polskiej w Gdańsku. Nie wiedziałem gdzie to jest, więc musiałem kupić plan miasta. Poszedłem tam piechotą. Po kilkukilometrowym spacerze dowiedziałem się, że to hurtownia, a nie sklep i jej pracowniczka odmówiła mi sprzedaży pojedynczego modelu! Zdesperowany oświadczyłem, że nie wyjdę, dopóki nie kupię tego, po co taki kawał drogi przywędrowałem! Pracownica zadzwoniła do swojego szefa, który litościwie zgodził się, by sprzedała mi model… niemieckiej karetki pogotowia – Volkswagena LT.
– Ile autobusów i innych pojazdów ma Pan w swoich zbiorach?
– Autobusów mam 180. Oprócz tego około 200 ciężarówek i 500 samochodów osobowych. Na makietach stoi jedynie część zbiorów. Reszta leży w kartonach.
– Większość modeli jest przez Pana malowanych lub oklejanych tak, aby odpowiadały prawdziwym, istniejącym pojazdom.
– Tak, oklejanie czy malowanie wymaga sporo czasu i wysiłku, ale daje właściwy efekt. Sporo trudu kosztuje uzyskanie odpowiednich farb. Materiały kupuję w sklepach modelarskich lub przez internet. Cały czas kupuję też nowe modele pojazdów.
– A skąd pomysł, aby budować makiety?
– Nie chciałem trzymać mojej kolekcji na półkach czy w gablotach. Na makiecie pojazdy prezentują się dużo lepiej, wyglądają jak prawdziwe. Do miniaturowych ulic i budynków dodałem światło, dzięki któremu makieta wygląda bardziej autentycznie i efektownie. Co ważne, samochody, których modele mają stanąć na mojej makiecie, istnieją naprawdę. Niektóre mają nawet autentyczne numery rejestracyjne.
– Na miniaturowej ulicy widać autokary, np. zielony FixBus oraz Polonik w polskich barwach.
Jest autokar firmy Jarocki z Gościcina i Eurotrans z Łęczyc. Są ciężarówki, wóz strażacki i karetka pogotowia z włączoną sygnalizacją. Są też piesi.
– No i konkretne obiekty, takie jak baza Scanii w Gdańsku, baza MZK oraz PKS w Wejherowie. Są pociągi. Powstaje wejherowski dworzec PKP oraz kościół Chrystusa Króla w Wejherowie.
– Dlaczego akurat ten kościół?
– Ponieważ od ks. proboszcza Daniela Nowaka otrzymałem gotowy surowy model, który powstał w czasie, kiedy budowano tę świątynię. Muszę go jeszcze wykończyć. Kościół będzie podświetlony, a z wnętrza będzie dobiegał dźwięk organów i mszy świętej.
– Jak długo tworzy Pan swoją dioramę i jaki jest dalszy plan?
– Miniaturowy świat w skali 1:87 buduję od 2018 roku. Docelowo chciałbym stworzyć dużą dioramę ukazującą część Wejherowa, z drogami, przystankami, osiedlami, torami kolejowymi. Będą też pociągi, przejeżdżające przez stację kolejową Wejherowo, będzie dworzec PKS. Ogranicza mnie miejsce w pracowni, urządzonej w piwnicy mojego domu. Mam też ograniczony budżet na realizację pomysłu. Mimo to wierzę, że w ciągu najbliższych lat sfinalizuję go.
– Trzymamy kciuki, żeby się udało i żeby mógł Pan zaprezentować swoje dzieło zainteresowanym mieszkańcom naszego powiatu.
– Taki mam zamiar.
– Dziękuję za rozmowę
Anna Kuczmarska

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.