Stare zdjęcia mają duszę
Praca zawsze była jej pasją. Pani Maria Donarska z Wejherowa przez 54 lata zajmowała się zawodowo fotografią, wkładając w to nie tylko umiejętności i wiedzę, ale także serce. Dzisiaj praca w zakładzie fotograficznym jest zautomatyzowana, ale dawniej zdjęcia trzeba było wywoływać, naświetlać, retuszować. Każda fotografia wymagała oddzielnej uwagi, dlatego zdaniem pani Marii, każde stare zdjęcie ma duszę.
Zakład „Foto-Mariola” M. Donarskiej, założony w 1965 roku, był jedną z trzech tego rodzaju placówek w mieście. Mieścił się w rynku, a właściwie w bocznej uliczce, obok kościoła św. Trójcy.
Nieopodal ratusza, funkcjonował zakład fotograficzny pana Perszona, a po drugiej stronie placu był zakład pani Kujaczyńskiej. W latach siedemdziesiątych do tego grona dołączył zakład fotograficzny Spółdzielni Pracy, znajdujący się w Domu Usług przy ul. Sobieskiego.
RODZINNA PAMIĄTKA
Do fotografa chodzili niemal wszyscy mieszkańcy miasta i okolicznych miejscowości, i to nie tylko po to, aby wykonać zdjęcia do dokumentów.
– W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych samodzielne robienie zdjęć własnym aparatem nie było tak popularne, jak obecnie – przypomina Maria Donarska. – Na miejscu robiliśmy zdjęcia ślubne, komunijne, z okazji chrztu oraz innych uroczystości, ale też pamiątkowe zdjęcia rodzinne, jakie dzisiaj wykonuje się rzadko. Takie zdjęcia wkładało się potem do albumów lub w ozdobne ramki.
EKRAN KOMPUTERA ZAMIAST ALBUMU
Sama mam wiele rodzinnych zdjęć, które są dla mnie wspaniałą pamiątką. Zawdzięczam to mojej mamie, która co roku chodziła z dziećmi do fotografa – dodaje pani Maria.
Ramki i albumy ze zdjęciami są nadal popularne, ale papierowe odbitki przegrywają z fotografiami cyfrowymi, oglądanymi tylko na ekranie komputera lub telewizora.
– W czasach, kiedy prowadziłam zakład, fotografia dopiero się rozwijała, potem przeszła prawdziwą rewolucję – mówi Maria Donarska. – Dlatego trzeba było ciągle się uczyć.
Najpierw jednak młoda dziewczyna z Częstochowy uczyła się zawodu w zakładzie fotograficznym w Bytomiu. Z czeladnika szybko awansowała na mistrza, najmłodszego w całych Katowicach, gdzie wówczas pracowała.
NOCAMI I W NIEDZIELE
– Do Wejherowa przyjechałam w 1964 roku, ponieważ wyszłam za mąż za rodowitego wejherowianina – mówi Maria Donarska.
Młoda mężatka i wkrótce również mama, pracowała we własnym zakładzie fotograficznym. To było ciężkie i pracochłonne zajęcie. Naświetlanie filmów, wywoływanie, retuszowanie, robienie kopii – wszystko to wymagało obcowania z chemikaliami i często kończyło się późną nocą. W ciągu dnia trzeba było przecież przyjmować klientów i robić im zdjęcia.
Zakłady fotograficzne były otwarte również w soboty i niedziele, ponieważ klienci trafiali tu wprost po uroczystościach w kościele.
– Czasami jednego dnia było kilkanaście ślubów albo chrztów – wspomina M. Donarska.
WSZYSCY SĄ FOTOGENICZNI
Wykonywanie zawodu fotografa dostarczało wiele satysfakcji, ale wiązało się z wysiłkiem i stresem. M.in. dlatego, że wszystko – od filmów i papieru po sprzęt (aparaty, suszarki itp.) – trzeba było z trudem zdobywać. Były wprawdzie „przydziały” filmów i innych materiałów, ale zdecydowanie niewystraczające.
– Z tego powodu staraliśmy się wykorzystywać każda klatkę, nie marnując niczego – wspomina M. Donarska. – Nie można było pozwoli sobie na zdjęcia nieudane, dlatego duże znaczenie miało przygotowanie fotografowanych osób.
Zdaniem pani Marii nie ma osób niefotogenicznych. Trzeba sprawić, aby klient rozluźnił się i pozbył napięcia, zachowywał się naturalnie, uśmiechnął się. Ważne jest odpowiednie ujęcie, aby wydobyć to, co ładne, ukrywając mankamenty urody.
WIEDZA WAŻNIEJSZA NIŻ DROGI SPRZĘT
Zakład „Foto Mariola” zajmował się m.in. wywoływaniem filmów, przynoszonych przez klientów oraz wykonywaniem odbitek. Przy okazji pani Maria doradzała mieszkańcom, jak robić zdjęcia, żeby były lepsze.
– Przekazywałam różne wskazówki – mówi M. Donarska. – Nie dla wszystkich jest oczywiste, że lepiej nie robić zdjęć w pełnym słońcu, bo znaczenie lepsze kolory uzyska się po południu lub pod wieczór. Trzeba też zadbać o odpowiednie ujęcia. Znając zasady, można zrobić piękne zdjęcia najprostszym aparatem. Umiejętności i wiedza są ważniejsze od posiadania wysokiej jakości sprzętu, a jeśli ktoś ma talent, to tym lepiej.
W ŚLADY MAMY
Oprócz rodziny (maż i troje dzieci) oraz pracy zawodowej, pani fotograf działała społecznie w Cechu Rzemiosł w Wejherowie.
– Wejherowski cech był i jest do dzisiaj bardzo prężną organizacją, głównie dzięki wieloletniemu prezesowi, Brunonowi Gajewskiemu – mówi M. Donarska, która zajmowała się m.in. robieniem zdjęć z ważnych uroczystości i imprez, a także szkoliła młodzież. Wykształciła kilkanaście uczennic, za co otrzymała Złoty Medal. Drugi dostała za całokształt pracy.
Zawodu fotografa nauczyła również córki. Starsza przez jakiś czas miała własny zakład, a młodsza córka, Magdalena Klawikowska kontynuuje rodzinne tradycje, prowadząc firmę „Foto Mariola” przy ul. Kwiatowej.
SZYBKA POMOC
Cała rodzina bardzo zmartwiła się, kiedy wiosną tego roku pani Mariola doznała udaru mózgu. W pełni sprawna nagle poczuła się bardzo źle. Gdyby nie szybka i skuteczna pomoc pracowników pogotowia oraz wejherowskiego szpitala, mogłoby się skończyć tragicznie.
– Wszyscy otoczyli mnie opieką, udzielając niezbędnej pomocy, począwszy od dyspozytorki pogotowia, która cierpliwie mnie wysłuchała i nie pozwoliła mi zlekceważyć objawów choroby, poprzez lekarzy pogotowia i szpitala, po pielęgniarki. Jestem pełna uznania dla nich tym bardziej, że w gazetach czy telewizji często słyszy się narzekania na służbę zdrowia. Chciałabym wszystkim bardzo podziękować, a zwłaszcza lekarzom i pielęgniarkom Oddziału Neurologii Szpitala w Wejherowie! Dzięki nim czuję się dobrze i jestem samodzielna, chociaż nie całkiem sprawna. Korzystam teraz z zabiegów rehabilitacyjnych.
Życzymy pani Marii Donarskiej całkowitego powrotu do zdrowia, w czym pomoże jej z pewnością opieka rodziny oraz życzliwość znajomych i sąsiadów, której na co dzień doświadcza. Świadczy to o tym, że jest lubiana i ceniona.
Anna Kuczmarska