Niosąc feretron czułam dumę

Rozmowa z Gabrielą Lisius, Starostą Wejherowskim

– Dlaczego władze Powiatu Wejherowskiego podjęły starania o wpisanie tradycji pokłonu feretronów na Kalwarii Wejherowskiej na krajową listę dziedzictwa niematerialnego?


– Celem naszych działań jest zachowanie tej pięknej tradycji dla potomnych, dla mieszkańców oraz wszystkich uczestniczących w pielgrzymkach. Ruch pielgrzymkowy istnieje od stuleci, najstarsze pielgrzymki – oliwska i kościerska przychodzą do sanktuarium w Wejherowie od ponad 300 lat. Są też mieszkańcy powiatu wejherowskiego i ościennych, którzy na Kalwarię pielgrzymują również od setek lat, przekazując zwyczaj z pokolenia na pokolenie.
– W swoich wypowiedziach mówiła Pani o własnych doświadczeniach pielgrzymowania. Czy to przekazywanie tradycji kolejnym pokoleniom miało miejsce również w Pani rodzinie?
– Jak najbardziej. Zwyczaj pielgrzymowania z feretronami na Kalwarię znam od dziecka z przekazu w mojej rodzinie, m.in. od mojej babci, która mieszkała wprawdzie w sąsiednim powiecie, ale nie wyobrażała sobie żeby nie uczestniczyć w odpuście tu na Kalwarii Wejherowskiej.
Myślę, że ta tradycja, która wciąż trwa, nie tylko jest warta jest upamiętnienia, ale też pokazania innym regionom Polski, że taka tradycja jest. Co ważne i nieodłączne w tej tradycji, to pielgrzymowanie z obrazami, z feretronami z różnych parafii. Grupa pielgrzymów przychodzi z obrazem, który charakteryzuje ich parafię. Na przykład parafia Najświętszej Marii Panny, to głównym obrazem jest wizerunek Matki Bożej. Jeśli parafia jest pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbe, to ten święty znajduje się na obrazie.
Unikalnym zwyczajem jest kłanianie się obrazów na powitanie, a potem na pożegnanie. To nie są żadne tańce, jak niektórzy postrzegają ten zwyczaj. To kłanianie się tak, aby wykonać znak krzyża albo zatoczyć koło, zgodnie z symboliką. Ważna jest odpowiednia muzyka w wykonaniu orkiestry. A najważniejsze jest oddanie hołdu Bogu i Matce Bożej.
– Feretrony kłaniają się pod dotarciu na Kalwarię Wejherowską?
– Nie tylko. W drodze pielgrzymi zatrzymują się przy kapliczkach, przy przydrożnych krzyżach i również wykonują pokłony feretronów, oddają hołd Panu Bogu, Matce Bożej lub świętym. Jednocześnie przy kapliczce czy innym symbolu religijnym we wsi pielgrzymów witają mieszkańcy tej miejscowości, modlą się razem, łącząc się duchowo z pielgrzymami. Proszą ich, żeby ich modlitwy zanieśli na Kalwarię, żeby pomodlili się również za nich. W ten sposób następuje połączenie lokalnej społeczności kaszubskiej.
– Feretrony reprezentują parafie, ale niosący je ludzie również musza godnie reprezentować swoją parafię i swoją miejscowość.
– Owszem, dlatego różne grupy parafialne i stowarzyszenia, które organizowały i do dziś organizują pielgrzymki starannie dobierają tzw. obraźników i obraźniczki. To jest element tradycji – włączanie w ten zwyczaj dziewcząt i młodych chłopców, którzy na to zasługują i godnie reprezentują parafię i pielgrzymów z danej miejscowości.
Dawniej było wielu chętnych, ale tylko niektórzy dostąpili zaszczytu niesienia feretronu. Trzeba było przejść kilka etapów, od trzymania wstążki, niesienia sztandaru i dopiero potem feretronu. Na ogół zaczynało się już w wieku dziecięcym, a kończyło się w momencie zamążpójścia. Feretrony nosiły tylko panny i kawalerowie.
– Wiem, że Pani również była jedną z dziewcząt uczestniczących w uroczystościach religijnych jako asysta obrazów. Jak to wyglądało?
– W Wejherowie przy klasztorze Sióstr Szarytek, czy przy Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo funkcjonowało Stowarzyszenie Dzieci Marii, którego przełożoną była siostra Łucja. Pod kierunkiem sióstr dziewczęta uczestniczyły w procesjach, pielgrzymkach i rożnych uroczystościach religijnych, ale również w różnych zajęciach, na przykład śpiewając w chórze. Kiedy miałam 5 lat mama zaprowadziła mnie do sióstr i znalazłam się w tym gronie. Jako sześcioletnia dziewczynka nosiłam wstążkę przy feretronie, byłam jedną z czterech dziewczynek pełniących taką funkcję. Miałyśmy cudowny medalik Matki Bożej Niepokalanej, najpierw zawieszony na wąskiej zielonej wstążeczce, potem szerokiej zielonej, a na końcu na niebieskiej wstążce. Najpierw chodziło się z małym sztandarem, potem z dużym sztandarem, a kolejnym etapem było niesienie feretronu. Miałam 15 lat, kiedy dostąpiłam tego zaszczytu.
– Byłyście przypisane do feretronów w parafiach?
– Tak, siostry wyznaczały komplety dziewcząt, po cztery, do poszczególnych parafii w Wejherowie. Jako piętnastolatka i w późniejszych latach nosiłam obraz św. Anny w klasztorze franciszkanów. Byłam zaangażowana w ten zwyczaj przez siedem lat, aż do momentu wyjścia za mąż w wieku 22 lat. Podczas ceremonii ślubnej obecny był sztandar i feretron, który panna młoda żegnała po wyjściu z kościoła, a inna dziewczyna zajmowała jej miejsce. Nie było problemów z zastępstwem, bo w stowarzyszeniu było około stu dziewcząt.
– Wiadomo, że pielgrzymi z innych, czasami odległych miejscowości wędrowali do Wejherowa. A wejherowskie feretrony uczestniczyły tylko w uroczystościach parafialnych oraz w odpustach na Kalwarii?
– Nie tylko na Kalwarii. Wychodziłyśmy też na obrzeża miasta, żeby powitać nadchodzących pielgrzymów. Chodziłyśmy również na pielgrzymki do Swarzewa, do tamtejszego sanktuarium. To były niesamowite przeżycia duchowe, a w dodatku niosąc feretron w odpowiednim stroju czułam dumę. Odbierałam to jako wielkie wyróżnienie.
– Czy Pani zdaniem obecnie nie brakuje młodych ludzi, którzy chcą kontynuować piękną tradycję pokłonu feretronów?
– Na szczęście nie brakuje. Jest grono młodych ludzi, działających we wspólnotach parafialnych. Jeżeli te wspólnoty będą funkcjonować i przyciągać młodzież, co zależy m.in. od kapłanów, możemy być spokojni. Tam gdzie działają wspólnoty, cały czas są młodzi ludzie, którzy podejmą trud noszenia i kłaniania się feretronów, co też jest dla nich wyróżnieniem i powodem do dumy. Mieliśmy spotkania z młodzieżą, która kontynuuje tradycję i pięknie to funkcjonuje. Młodzież jest chętna i będzie chętna, poszukuje swojego miejsca, tylko trzeba jej umożliwić, pokazać wzorce, zachęcać i przede wszystkim rozmawiać.
Młodzież potrzebuje dobrych przewodników. Jestem zbudowana postawą młodych ludzi, którzy mają świadomość kultywowania ważnej tradycji religijnej naszego regionu, naszego miasta i powiatu. Potrafią pokazać swoją wiarę, swoją tożsamość i przywiązanie do zwyczajów swoich rodziców i dziadków.
– Dziękuję za rozmowę.
Anna Kuczmarska

 

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.