W piłkę czy w politykę?
WKS Gryf będzie nadal grał w II lidze. Na skutek rezygnacji Orlexu ze sponsorowania klub miał wycofać się z rozgrywek. Władze klubu rozpętały wokół tego medialną burzę z atakiem na miasto i prezydenta K. Hildebrandta. A jednak zarząd klubu „cudownie” znalazł potrzebną kasę. A zatem czemu (komu?) miał służyć ten spektakl? Czy Gryf gra w piłkę czy w politykę?
Najpierw były alarmujące doniesienia zarządu klubu o konieczności wycofania się z II ligi, jeśli miasto nie da pieniędzy. Prezes Szlas rozdzierał szaty i straszył katastrofą.
Próbowano szantażować miasto, naciskając, że ma szybko wyłożyć na prywaty klub absurdalną kwotę 1,5 mln zł, bo bez tego nie może on istnieć. Zarząd klubu oraz media związane z Platformą Obywatelską nie zostawiły na prezydencie przysłowiowej „suchej nitki”. Urząd się nie ugiął, ponieważ nie ma takich pieniędzy.
Po drugie, priorytetem miasta w zakresie sportu jest zagwarantowanie środków finansowych na szkolenie dzieci i młodzieży, zajęcia pozalekcyjne w szkołach oraz na utrzymanie miejskiej infrastruktury sportowej, z której korzystają tysiące mieszkańców Wejherowa.
W gestii zarządu klubu
Urząd podkreślał, że decyzja o wycofaniu Gryfa z rozgrywek II ligi, jak zresztą każda inna, leży wyłącznie w gestii zarządu klubu i tylko on będzie za nią odpowiedzialny. Miasto nie jest właścicielem klubu ani obiektów na Wzgórzu Wolności.
I nagle zarząd Gryfa znajduje pieniądze i oznajmia, że piłkarze będą nadal grali w II lidze. Nie wiadomo dokładnie gdzie i ile pozyskano pieniędzy, gdyż informacje zarządu jakoś są bardzo enigmatyczne.
Skąd się nagle wzięły pieniądze dla klubu, których brakowało? A może wcale tak dużo nie brakowało, skoro tak szybko zapewniono finansowanie?
Nie pierwszy raz
Nie pierwszy raz prezes Szlas straszy wycofaniem klubu z rozgrywek a potem nagle znajdują się pieniądze. Podobnie było jesienią 2012 roku. Rada Miasta przyjęła wówczas uchwałę, w której uzależniła dofinansowanie klubu z budżetu miasta Wejherowa m.in. od przedłożenia przez klub oferty, dotyczącej zasad finansowania klubu, sprawozdania finansowego z działalności, planu finansowego z podaniem dochodów i wydatków oraz szczegółowej kalkulacji kosztów, finansowanych z budżetu miasta.
Gryf powinien wówczas (podobnie jak w obecnej sytuacji, jeśli rzeczywiście chodzi mu o dotację od miasta), ujawnić swoje finanse i jasno określić, ile i na co mu brakuje, na co konkretnie chce przeznaczyć pieniądze publiczne.
Radni argumentowali, że nie można powierzać pieniędzy podatników bez kontroli. Tymczasem zamiast współpracować z miastem w opisany sposób, zarząd Gryfa urządza medialne spektakle, jak oddawanie „Medalu Róży”, itd.
Po co ten cyrk?
Wygląda to na z góry zaplanowaną akcję propagandową, która nakierowana jest wyłącznie na korzyści polityczne, a nie dobro wejherowskiego sportu. Chodzi o zdyskredytowanie prezydenta Hildebrandta. To kontynuacja klimatu z agresywnej, choć nieskutecznej, kampanii wyborczej z roku 2010. A przecież jesienią 2014 roku znów odbędą się wybory samorządowe i już – jak widać – zaczęły się harce. A może prezes Szlas sam szykuje się do startu na radnego i robi przysłowiową „zadymę”? Wszak zbratał się w wejherowską Platformą.
Gryf odstrasza sponsorów
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, który potwierdza tezę że nie o sport tu chodzi. Walcząc z prezydentem miasta, zarząd klubu działa w istocie …przeciwko Gryfowi.
Żaden poważny sponsor nie zgodziłby się chyba uczestniczyć w sportowo-politycznych gierkach przeciwko demokratycznie wybranym władzom miasta, ponieważ żadna firma nie chce być kojarzona z polityczną rywalizacją.
Być może gdyby chodziło tylko o sport, to niejeden bogaty sponsor nie pożałowałby dużo większej kasy?