Do Ameryki przez… Wejherowo
W okresie zaborów, a także po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wielu Polaków, w tym Kaszubów, emigrowało do Stanów Zjednoczonych i do Kanady. Najczęściej „za chlebem”. W daleki, nieznany świat odpływali statkami najpierw z Gdańska, a w latach dwudziestych i trzydziestych głównie z portu w Gdyni. Najpierw jednak musieli przyjechać do Wejherowa, gdzie w latach 1923-1932 funkcjonował Etap Emigracyjny. O emigracji wejherowian i Kaszubów za wielką wodę oraz o obozie emigracyjnym w naszym mieście opowiedziała pisarka i dziennikarka, Regina Osowicka.
Etap, czyli obóz emigracyjny mieścił się w budynkach z czerwonej cegły przy obecnej ul. Sobieskiego, w których dzisiaj znajduje się Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 2 dla niesłyszącej młodzieży. Gromadzono tu emigrantów z całej Polski, czekających na statek. Ludzie przechodzili kwarantannę, dezynfekcję i badania lekarskie. Korzystali z przeznaczonych dla nich sypialni, świetlicy, łazienek. Niektórzy podróżni po raz pierwszy zetknęli się tu z opieką lekarską, higieną i …bieżącą wodą.
Wyjeżdżali, aby polepszyć swój los
Emigracja Polaków do Ameryki rozpoczęła się znacznie wcześniej. Jak mówi Regina Osowicka, nie sposób dokładnie określić, ilu Kaszubów, a wśród nich także wejherowian, wyemigrowało w okresie zaboru pruskiego. Podróż wiązała się ze znacznymi kosztami. Np. ok. 1860 r. za rejs statkiem pocztowo-towarowym typu „Borussia”, „Teutonia”, „Saxonia” trzeba było zapłacić 60-70 talarów.
Ci, którzy już do Ameryki dotarli, przysyłali do kraju kartę okrętową (nim: schiffskarte), aby mogli wyjechać następni.
W II połowie XIX w. do USA wyemigrowali m.in. niektórzy ojcowie reformaci po kasacie klasztorów w Prusach Zachodnich, a także poborowi i dezerterzy z wojska pruskiego. Najczęściej jednak wyjeżdżali ludzie ubodzy w poszukiwaniu pracy, zarobków, lepszego życia, czyli „za chlebem”. Do podróży za ocean zachęcały agencje migracyjne i przedstawicielstwa europejskich linii żeglugowych. W wychodzącym w Wejherowie „Kreis-Blatt den Neustadter Kreis” ogłoszenia zamieszczał agent linii żeglugowych z Bremy i Hamburga.
Jednym z najsłynniejszych wejherowian, którzy wyemigrowali do Ameryki, był ksiądz biskup Paweł Rhode (na zdjęciu powyżej), żyjący w latach 1870-1945. Ks. Rhode był ordynariuszem diecezji Green Bay nad Jeziorem Michigan. Dorastał w Stanach Zjednoczonych, bowiem gdy wyjeżdżał z Polski, miał zaledwie 10 lat.
Przypomnijmy, że na ścianie wejherowskiej Kolegiaty (wewnątrz kościoła) znajduje się epitafium, poświęcone księdzu biskupowi P. Rhode.
Najpierw z Gdańska, potem z Gdyni
Jak informuje Regina Osowicka, w latach 1901-1910 do Ameryki wyemigrowało wg. szacunków 870 tys. Polaków, a tym z zaboru pruskiego ok. 23 tysiące. Polacy po Włochach i Żydach stanowili najliczniejszą grupę narodowościową.
Jednym z portów bazowych był Hamburg, gdzie emigranci czekali na transatlantyk w noclegowniach lub tanich hotelikach. Przy porcie działało schronisko dla polskich emigrantów pn.
Stadt Warschau (miasto Warszawa).
Po I wojnie światowej bazą dla emigrantów stał się Gdańsk. Do gdańskiego portu zawijały statki dowozowe z Francji, Holandii, Anglii, które zabierały emigrantów, aby w portach Europy Zachodnie przeokrętować ich na transatlantyki. Gdańsk miał w tym czasie połączenie pasażersko-emigracyjne do Ameryki i Kanady. Do kierowania ruchem emigracyjnym powołano urząd attaché emigracyjnego przy Komisariacie Generalnym RP w Gdańsku.
27 lipca 1923 r. utworzono Etap Emigracyjny (Obóz Emigracyjny) w Wejherowie. Władze Wejherowa starały się urozmaicić czas oczekiwania organizując imprezy kulturalne, zawody sportowe, itp. Nauczyciele i wolontariusze wygłaszali prelekcje o Ameryce.
Kierownikiem Etapu był Władysław Dąbrowski, mieszkający z rodzina przy ul. 3 Maja 3. Lekarzem był Stanisław Bubnowski, a kapelanem emigrantów – ksiądz Edmund Roszczynialski.
Mieszkańcy Wejherowa z czasem oswoili się z widokiem emigrantów, którzy przyjeżdżali do miasta. Mężczyźni zwykle nieśli tobołki, paczki, walizy, a kobiety prowadziły dzieci. W holu wejherowskiego dworca PKP, wywieszony był specjalny rozkład jazdy pociągów emigracyjnych do Gdyni.
„Kentucky” był pierwszy
Gdynia stała się z czasem bazą polskiej emigracji. Pierwszy statek zawinął do tymczasowego potem rozbudowywanego portu w Gdyni w sierpniu 1923 r. Parowiec pasażerski „Kentucky” zabrał do Hawru 1800 Polaków z Wielkopolski.
Jak informuje Regina Osowicka, w 1924 r. wyjechało z Polski 6400 osób, a przyjechało 1200.
Przy nabrzeżu pilotowym i polskim w gdyńskim porcie cumowały oceaniczne statki pasażerskie, a od 1930 r. także polskie transatlantyki , które przejęły większość ruchu emigracyjnego do Stanów Zjednoczonych i Kanady.
Placówka w Gdyni
W 1928 r. rozpoczęto budowę nowoczesnego Obozu Emigracyjnego w Gdyni-Grabówku. Pierwsi emigranci skorzystali z nowego obiektu ok. 1932 r. Kierownikiem gdyńskiego obozu aż do wybuchu wojny był również Władysław Dąbrowski, którego wraz z personelem przeniesiono z Wejherowa.
Tzw. „Emigrantka” w Gdyni otwarta z pompą przez wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego i ministra Józefa Becka mogła pomieścić jednorazowo ok. 2000 osób. Na jej terenie było największe w Polsce kąpielisko (łaźnia) oraz stacja do dezynfekcji odzieży.
W kaplicy przygotowywano ludzi duchowo na wyjazd za ocean. Msze święte odprawiał dziekan gdyński ks. kanonik Teodor Turzyński. Dla przyszłych emigrantów wystawiano też sztuki patriotyczne.
Oczekiwanie na statek trwało od kilku do kilkunastu dni.
W czasie II wojny Władysław Dąbrowski zginął w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen-Oranienburg (Brandenburgia-Niemcy), a ks. T. Turzyński – w Lasach Piaśnickich. Ks. dziekan Edmund Roszczynialski został rozstrzelany przez Niemców w Cewicach pod Lęborkiem. Spoczywa na Wejherowskich Powązkach.