Miałkość to dla mnie najgorszy stan…
Rozmowa z Anną Rocławską-Musiałczyk, kompozytorką, pianistką, członkinią Zespołu Wokalnego „Art’n’Voices” oraz laureatką konkursów kompozytorskich i chóralnych, prezesem Stowarzyszenia Młodych Artystów Ziemi Wejherowskiej, wejherowianką.
– Kiedy na stronie Akademii Muzycznej przeczytałam pani biogram, pomyślałam: to niemożliwe! Jak tak młoda osoba mogła tyle dokonać? Jak Pani łączy wszystkie pracę zawodową i twórczą, koncerty, współorganizowanie wydarzeń muzycznych? Czy jest czas na życie prywatne i na odpoczynek?
– W moim życiu sporo się dzieje, ale było ono od zawsze wypełnione intensywną pracą, wcześniej studiami na trzech kierunkach, pracą zawodową, koncertami czy próbami. Jednak muszę znaleźć czas na to, co kocham najbardziej, czyli na komponowanie. Nie jest łatwo, ponieważ proces twórczy potrzebuje czasu i spokoju. No i oczywiście moje życie prywatne. Znaleźć balans pomiędzy tym wszystkim jest trudno, ale staram się. Wielką pomocą są dla mnie moi bliscy: mąż Błażej, który sam jest muzykiem oraz moja rodzina i przyjaciele, którzy wykazują się w stosunku do mnie dużą cierpliwością.
– Pracuje Pani na Akademii Muzycznej im. S Moniuszki w Gdańsku, ale najpierw dość długo pani tam studiowała. Kończąc trzy kierunki, uzyskuła Pani tytuły: magistra: instrumentalistyki (w klasie fortepianu), edukacji muzycznej oraz teorii i kompozycji. Która specjalność jest pani najbliższa? Czym pani się zajmuje najbardziej (najwięcej)?
– Zawsze mam problem, żeby odpowiedzieć na to pytanie, bo wszystkie trzy specjalności czyli kompozycja, instrumentalistyka (fortepian) i chóralistyka wzajemnie się przeplatają. Mam to szczęście, że mogę pracować na tych wszystkich płaszczyznach i staram się wykorzystywać umiejętności i doświadczenie, które nabywam w pracy z ludźmi. Nie ukrywam, że najwięcej czasu pochłania mi kompozycja, mam sporo zamówień, które muszę realizować sama, w mojej pracowni, tworząc utwory dla moich wykonawców. Na co dzień pracuję także jako pianistka w Akademii Muzycznej oraz w Zespole Szkół Muzycznych w Gdańsku, więc to także praca indywidualna (ćwiczenie) a potem praca ze studentami i uczniami na zajęciach. W końcu praca z Zespołem Wokalnym Art’n’Voices, nasze próby i koncerty, wspólne wyjazdy na trasy koncertowe. Nie potrafię wybrać tego, co jest mi najbliższe. Wszystko inspiruje i dzięki tej różnorodności, mogę znaleźć świeże spojrzenie na to, co robię.
– Znakomity Zespół Wokalny Art’n’Voices świętował w zeszłym roku 10-lecie działalności. Pani śpiewa w nim od początku, była pani jedną z założycielek zespołu. Czy śpiewanie w Art’n’Voices przynosi radość i satysfakcję?
– To niewątpliwie ważny rozdział mojego życia. Zakładaliśmy tę grupę jeszcze w czasach studenckich razem z Tomaszem Chyłą i Julianną Danielewicz, chcąc spróbować zrobić „coś swojego”. Już wtedy czuliśmy, że rozpoczynamy przygodę na dłuższy czas, że to nie będzie chwilowy etap. Przez ponad 10 lat w zespole śpiewało wielu ludzi. Trzy osoby są z nami od początku. Mam na myśli Tomasza Chyłę, Mateusza Warkusza i siebie. Myślę, że doświadczenie śpiewania w kameralnym składzie każdemu z nas daje coś innego. Mnie ta droga doprowadziła finalnie do studiów z kompozycji. Dzięki zespołowi uświadomiłam sobie, że chcę tworzyć. Moje pierwsze próby kompozytorskie są związane z Art’n’Voices. To dla mnie bezcenne, że mogę śpiewać w zespole, ze wspaniałymi ludźmi i tworzyć dla nich ambitną muzykę.
– Wiadomo, że od dziecka grała Pani na fortepianie, a kiedy zaczęła pani komponować?
– Jeszcze będąc uczennicą w szkole próbowałam swoich sił aranżując covery na zespół szkolny. Podczas studiów w Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku spotkałam wiele osób, którzy wskazali mi tę drogę twórczą. Pamiętam historię ze śp. prof. Eugeniuszem Głowskim, który namawiał mnie na studia z kompozycji (byłam wówczas studentką wydziału instrumentalnego). Na propozycję profesora, aby podjąć studia z kompozycji, odpowiedziałam: „nie, profesorze, nie jestem zainteresowana muzyką współczesną”. Profesor Głowski nie odpowiedział nic, tylko się uśmiechnął. Kilka lat później, kiedy spotkał mnie na egzaminach wstępnych na kompozycję, zapytał: „nadal nie jest Pani zainteresowana muzyką współczesną i komponowaniem?” wówczas to ja się uśmiechnęłam i nic nie powiedziałam… Profesor to przewidział.
Czasem się zastanawiam, dlaczego wcześniej nie zdecydowałam się na studia z kompozycji. Widocznie moja droga musiała się tak ułożyć. Cieszę się ze zdobytych nowych doświadczeń z instrumentalistyki i dyrygentury chóralnej. Staram się łączyć w kompozycji wszystko to, co udało mi się nauczyć. Czuję się bogatsza o te doświadczenia.
– Muzyka wypełnia Pani życie i zapewne zawsze tak było, skoro wychowała się Pani w muzycznej rodzinie. Również Pani mąż jest muzykiem. Proszę opowiedzieć trochę o swojej rodzinie.
– Moi rodzice są muzykami. Tato, prof. Marek Rocławski, jest dyrygentem chóralnym i na co dzień wykłada w Akademii Muzycznej im. S. Moniuszki w Gdańsku, piastując funkcję prorektora tej uczelni. Mama, Ewa Rocławska, również dyrygentka chóralna, związana jest z chóralistyką dziecięcą. Pracuje w Państwowej Szkole Muzycznej I st. im. F. Chopina w Wejherowie, od lat prowadząc tam chór. Jest też kuratorką regionu pomorskiego w ramach programu „Śpiewająca Polska”, aktywującego chóry szkolne do różnych projektów koncertowych. Moja młodsza siostra Małgorzata, której korzenie muzyczne również sięgają Art’n’Voices, to solistka teatru operowego we Flensburgu (Niemcy), śpiewaczka, zajmująca się muzyką nie tylko operową, ale także kameralną. Najmłodsza siostra Karolina, mimo że zawodowo nie zajmuje się muzyką, to jednak jej pasja śpiewania pozostała i aktywnie uczestniczy w życiu chóralnym Poznania, gdzie mieszka i studiuje prawo. Mój mąż Błażej Musiałczyk jest koncertującym w Polsce i za granicą organistą oraz dyrektorem kilku festiwali muzycznych. Jest także pierwszym organistą Archikatedry Oliwskiej, a w Zespole Szkół Muzycznych w Gdańsku, prowadzi klasę organów.
– Skoro mowa o rodzinie i dorastaniu, proszę powiedzieć coś o rodzinnym Wejherowie. Lubi Pani swoje miasto?
– Oczywiście. Przy każdej okazji staram się podkreślać, że pochodzę z Wejherowa, że tu mieszkam. To tu zaczęła się moja edukacja muzyczna w Państwowej Szkole Muzycznej I st. Ciepło wspominam także lata spędzone w szkołach ogólnokształcących, szczególnie w LO nr 1 im. Króla Jana III Sobieskiego, gdzie również działałam artystycznie.
– Od dwóch lat razem z Zespołem Wokalnym Art’n’Voices organizuje Pani w Wejherowie Festiwal ArteFonie. Tegoroczna edycja pod hasłem „Na styku tradycji z nowoczesnością” odbyła się niedawno. Inaugurujący go koncert Leszka Możdżera w Filharmonii Kaszubskiej z udziałem zespołu Art’n’Voices, jak i pozostałe koncerty były ciekawymi wydarzeniami muzycznymi.
– Chcemy zaktywować kulturalnie nasze miasto, rozszerzyć ofertę kulturalną, na którą wejherowianie zasługują. Przy tej okazji chciałam podziękować wszystkim, bez których ten festiwal nie doszedłby do skutku, wszystkim instytucjom i sponsorom.
– Zdobyła Pani indywidualnie lub z zespołem wiele nagród. Nie wiem, czy można je jakoś klasyfikować, ale czy jakiś sukces lub nagroda były dla Pani szczególnie ważne?
– Myślę, że ta najważniejsza to zdecydowanie Nagroda Akademii Fonograficznej – Fryderyk 2021 w dziedzinie muzyki poważnej za album „Midnight Stories. Contemporary Music of Polish Composers” dla Zespołu „Art’n’Voices”.
To najwyższa, prestiżowa statuetka przyznawana za najlepsze płyty wydane w Polsce. Utwierdziła nas w przekonaniu, że podążamy właściwą drogą. Nie będę oryginalna mówiąc, że najbardziej cieszą nas jednak koncerty, wypełnione publicznością. To jest najważniejsze. Śpiewamy dla ludzi i cieszymy się, kiedy nasza muzyka wypełnia sale koncertowe i rozbudza emocje wśród ludzi. Nie muszą być one zawsze pozytywnie odbierane, najważniejsze, żeby muzyka poruszała i nie pozostawała obojętną. Miałkość to dla mnie najgorszy stan…
– Zajmuje się Pani muzyką poważną, kameralną, chóralną. Czy słucha Pani także innej muzyki?
– Nie ukrywam, że najbliższa jest mi muzyka klasyczna, w szczególności współczesna. Staram się jednak nie ograniczać i być otwartą na nowe propozycje i inne gatunki muzyki. Dużo jeżdżę samochodem, więc dużo słucham. Spotify jest niezwykle bogaty, więc jest w czym wybierać. Często przypadkowy wybór jednego utworu podsuwa ciekawe propozycje nowych wykonawców. Uwielbiam to uczucie zaskoczenia, dlatego tak bliska jest mi muzyka współczesna, która determinuje do aktywnego słuchania, nie jest schematyczna i jest nieprzewidywalna.
– Czy ma Pani pozamuzyczne zainteresowania? Jak pani lubi spędzać wolny czas albo wakacje?
– Muzyka pochłania większość mojego czasu. Kiedy jednak znajdę wolny okres, to nadrabiam go czytaniem książek, oglądaniem filmów oraz podróżami.
– Czy jest Pani domatorką, ceniącą sobie spokój w domowym zaciszu, czy woli życie towarzyskie, imprezy, wyjścia do restauracji lub kina?
– Różnie, to zależy od tego, czego w danym czasie potrzebuję. Lubię spotykać się z moją rodziną i przyjaciółmi. Mam zawsze wrażenie, że za mało czasu poświęcam na te spotkania, więc każda chwila spędzona z bliskimi jest dla mnie niezwykle ważna. Celebruje ten czas. Kompozytor potrzebuje wyjść ze swojej „strefy” i zdystansować się do tego, co robi, także poprzez rozmowy z najbliższymi. A spokój? Muszę „dbać” o niego w mojej pracy, w końcu muzyka rodzi się w ciszy…
– Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.
Rozmawiala
Anna Kuczmarska