Nestor wejherowskiego kolarstwa, 83-letni Gerard Patok zakończył sportową aktywność kolarską. Na taką ważną decyzję wpłynęła diagnoza lekarska, która zabrania wejherowianinowi jazdy na rowerze.

– Pewnego razu nagle upadłem w łazience i pogotowie ratunkowe zabrało mnie do szpitala. Później trafiłem do Akademii Medycznej i po badaniach oraz konsultacjach z panią profesor okazało się, że mam zapalenie nerwu przedsionkowego, który mieści się w głowie. Otrzymałem odpowiednie lekarstwa z perspektywą wyleczenia za kilka miesięcy. Nie pomogło, że byłem zaszczepiony i wysportowany – mówi Gerard Patok.
Zdaniem lekarzy istnieje niebezpieczeństwo nawrotu choroby, co w trakcie jazdy może okazać się tragiczne w skutkach. Pan Gerard twierdzi jednak, że nadal stara się być aktywny. Znalazł sposób na utrzymanie kondycji i jako mieszkaniec trzeciego piętra w bloku kilka razy dziennie schodzi na dół i wchodzi na górę, wykonuje też ćwiczenia na drążku i z piłką lekarską oraz rozciąga gumy. Stosuje dietę i utrzymując stałą wagę jedząc dużo warzyw i owoców oraz węglowodany. Z powodu choroby uległo zmianie całe dotychczasowe życie.
– Musiałem sprzedać rower i samochód oraz przyzwyczaić się do innego trybu życia. Chodzę jeszcze z kulami, ale mam nadzieję, że niedługo będę mógł je odrzucić – mówi z optymizmem G. Patok.
Gerard Patok zaczął trenować kolarstwo w Gryfie w 1956 roku i jeździł w wejherowskim klubie ponad siedem lat. Pierwszy wyścig wygrał w Sopocie , jadąc na starym rowerze turystycznym. Na nowy rower i całe wyposażenie kolarskie musiał zapracować – na treningach i osiągnięciami na trasach wyścigów. Wiele rzeczy musiał kupować sobie sam, w tym pierwszy rower. Zdobył na nim dwukrotnie tytuł wicemistrza Wybrzeża w wyścigu szosowym – w 1962 i 1963 roku. W wyścigu o puchar Dowódcy Marynarki Wojennej z metą na Skwerze Kościuszki w Gdyni dwa razy był 10. Dwukrotnie też wygrywał ze Stanisławem Królakiem na lotnych finiszach.
W 1963 roku trzeba było pomyśleć o jakiejś pracy, bo z kolarstwa amatorskiego nie można było wyżyć więc podjął pracę w „Dalmorze”, gdzie przepracował 30 lat. Po zejściu ze statku ponownie wsiadł na rower i zaczął się ścigać w kategoriach dla weteranów. Rokrocznie na rowerze pokonywał około 12 tys. kilometrów. Można stwierdzić, że objechał kulę ziemską dwukrotnie dookoła. Podczas prawie 20-letniej kariery weterana odświeżył znajomości kolarskie z dawnych lat. Na balach dawnych mistrzów kolarstwa spotykał m.in. Stanisława Szozdę, Ryszarda Szurkowskiego, Henryka Charuckiego i Piotra Wadeckiego.
Pamiątką po kolarskiej karierze są puchary, medale, dyplomy, zdjęcia i wiele wycinków prasowych, a przede wszystkim piękne wspomnienia.