Shalom – Niech będzie pokój
Trasa Shalom od ponad dwudziestu lat zyskuje uznanie na całym świecie. Wykonawcy cały czas szukają nowych znaczeń i aranżacji, a mający premierę, w trakcie tegorocznych Międzynarodowych Spotkań z Kulturą Żydowską, w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej Shalom Leolam, osadzony w nowych realiach, zabrzmiał dobitniej niż kiedykolwiek.
Dyrektorowi sopockiej sceny – André Hübnerowi-Ochodlo zdecydowanie nie można odmówić konsekwencji. Systematycznie dba on o pamięć o kulturze żydowskiej, wytrwale kultywuje najlepsze muzyczne tradycje, stale współpracuje wyłącznie z najlepszymi muzykami. Nie inaczej było podczas zorganizowanego w kooperacji z Fundacją Współpracy Polsko Niemieckiej koncertu Shalom Leolam. Na pierwszy plan wybijają się w nim przede wszystkim pasja i autentyczność niezwykle utalentowanych artystów. Do programu, poza dobrze znanymi już stałej sopockiej publiczności: Adamem Żuchowskim (kontrabas, kierownictwo muzyczne), Mateuszem Smoczyńskim (skrzypce) i Luisem Mora Matusem (perkusja), zaproszeni zostali również, pochodzący z Gdyni, pianista – Piotr Mania oraz berliński saksofonista i klarnecista – Phillip Dornbusch, dla którego była to pierwsza (mamy nadzieję, że nie ostatnia) wizyta w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie.
Zespół zapewnił niezwykły wieczór, zaspakajając apetyty miłośników wielu zróżnicowanych gatunków muzycznych – od tradycyjnych żydowskich dźwięków, przez eteryczne ballady, aż po jazz czy żywiołowe tango. Wszystko to w doskonałym wykonaniu, o czym świadczyły żywiołowe reakcje publiczności.
Reżyseria koncertu przeplatała modlitwy o pokój z nawiązaniami do dramatów najmłodszych, z czasów wojny. Spektakl rozpoczęła szabasowa pieśń Shabes, Shabes – autorstwa jednego z najwybitniejszych poetów żydowskich czasów II wojny światowej – Mordechaja Gebirtiga. Wyjątkową moc miał słynny utwór Mein Sztetele Belz (sł. Jacob Jacobs), w którym rzewne brzmienie skrzypiec Mateusza Smoczyńskiego od pierwszego dźwięku przeniosło słuchaczy do dziecięcych lat autora, spędzanych w małym domku w mołdawskich Bielcach. Na szczególną uwagę zasługiwała zaś aranżacja popularnego utworu Kinderyorn (sł. Mordechaj Gebirtig), w którym delikatność pianina Piotra Mani zbudowała atmosferę najlepszego jazzowego klubu. Muzycy zadbali o niezwykłą dynamikę koncertu, przetykając łagodne ballady skocznym Lomir zikh iberbetn czy niezwykłym tango Ikh hob dikh lib.
W wyliczance licznych zalet Shalom Leolam niezbędne jest też wymienienie wykonań André Hübnera-Ochodlo. Ten cichy i stroniący od tłumów artysta na scenie zamienia się w nieopisany wulkan. Jest jednym z nielicznych wykonawców, którzy nie tylko dobrze wiedzą i rozumieją, o czym śpiewają, ale też potrafią przekazać to odbiorcom. I nie stanowił tu problemu fakt, że większość utworów wykonywał w języku jidysz. Wręcz przeciwnie! Utwory zostały wykonane w zachwycający sposób, zupełnie jakby Ochodlo posługiwał się tym językiem od dziecka.
Pierwsze spotkanie z wokalistą może zaskakiwać – błyszczące spodnie, odbiegająca od utartych schematów „choreografia”, czy pełne uroku przejęzyczenia artysty niemieckiego pochodzenia często bawią nowych widzów. Wystarczy jednak wysłuchać kilku piosenek, by w pełni zrozumieć, że nie jest łatwo znaleźć drugiego tak szczerego w swojej ekscentryczności i tak głęboko oddanego sztuce człowieka. Ma on tę wyjątkową umiejętność, że równie niezwykle potrafi grać rozpaczliwym, ocierającym się o krzyk wołaniem do świata, jak operować ciszą. Potrafi utrzymać milczenie zasłuchanej publiczności na długo, nim ta, wyrwana nagle z transu, wybuchnie gromkimi brawami.
André Hübner-Ochodlo jest nie tylko wokalistą, ale i reżyserem całego koncertu. Nie jest to pierwszy program poświęcony nawoływaniu o pokój w jego wykonaniu. Od momentu premiery ostatniego spektaklu, Wojna/Krieg/Milkhome, minęły zaledwie trzy lata. Kontekst zmienił się jednak diametralnie. Od tego czasu zupełnie nowego znaczenia nabrały słowa pieśni Ikh hob shoyn lang (Jak cicho tu) czy słynnego Bleyb gesunt mir Kroke (Żegnaj mi, Krakowie), w tłumaczeniu Agnieszki Osieckiej. Szczególnie wtedy, gdy spoglądało się na wiszące na ścianach sali teatralnej reprodukcje grafik słynnego ukraińskiego malarza Serhiya Savchenko – Mariupol 2022 oraz Charkiv 2022. Savchenko, wraz z Barbarą Ahlfeldt, był też współautorem scenografii koncertu, a wcześniej tworzył scenografię m.in. do The Yiddish Prince oraz Sounding Jerusalem.
Rodzina Savchenko pojawiła się w trakcie tego koncertu w jeszcze jednej postaci. Przed każdym utworem głos z offu prezentował polskie tłumaczenia pieśni. Był to głoś słodki, dziewczęcy, pełen niewinności. Wprawne ucho słuchaczy odnotować mogło jednak wyraźnym wschodni akcent, który tym bardziej potęgował wagę słów pieśni o pokoju. Na zakończenie koncertu André zaprosił na scenę tajemniczą lektorkę – była nią Uliana Savchenko, córka scenografa. Młoda dziewczyna, od czterech miesięcy mieszkająca w Gdańsku, jest kompozytorką i autorką tekstów, a jako gościni specjalna koncertu miała zaprezentowania dwóch piosenki swojego autorstwa: Róże oraz Gwiazdy w Twoich oczach. Miłosne ballady spotkały się z dużym entuzjazmem i wzruszeniem ze strony publiczności.
Zachwyceni widzowie u André Ochodlo & The Klezmer Company wyprosili bis, który stanowiła kołysanka M. M. Warschawsky’ego Oyfn Pripetshik (w polskim przekładzie Agnieszki Osieckiej W komineczku). Utwór znany jest przede wszystkim ze sceny marszu dziewczynki w czerwonym płaszczu z Listy Schindlera. Oszczędna aranżacja, której przewodził kontrabas kierownika muzycznego koncertu – Adama Żuchowskiego, zapewniła nie mniej emocji niż wersja filmowa.
Czy Shalom Leolam jest koncertem dobrym dla każdego? Nie, nie jest. Jest złożony, wielowarstwowy, wymagający, poważny i niezwykle ważny. Dla wielu stanowić będzie okazję do refleksji, dla innych pozostanie po prostu wzruszeniem. Pozostaje jednak wierzyć, że głos wybrzmiewający z Sopockiej sceny zostanie wysłuchany:
Ja wierzę, że nadejdzie dzień
Gdy zamilknie armat huk
Wtedy wrócą moje pieśni
Moją muzę zbudzi Bóg
Ikh hob shoyn lang (Jak cicho tu) – sł. Mordechaj Gebirtig, tł. Agnieszka Osiecka
Patrycja Jarmicka