Więcej urzędników w Starostwie
W Starostwie Powiatowym w Wejherowie w ciągu ostatnich 10 lat zatrudnienie wzrosło o 44 procenty. W 2002 roku powiatowa administracja liczyła 112 pełnych etatów, zaś na koniec 2012 roku było ich już 161. Rzeczywista liczba urzędników jest większa, gdyż nie wszystkie osoby posiadają umowy na cały etat.
Rosną także urzędnicze pensje. W Starostwie w 2002 roku zarabiało się 2465 zł w przeliczeniu na jeden pełny etat, zaś w 2012 roku już 3641 zł brutto. To wzrost o 48 procent. Jeszcze 10 lat temu wynagrodzenia pochłonęły łącznie 3,1 mln zł, natomiast obecnie starostwo wydaje na pensje 6,1 mln zł.
Ewidentnie widać, że na „zielonej wyspie”, którą obiecywał premier Tusk biurokracja rozrasta się w szalonym tempie. Platforma Obywatelska postulowała tanie państwo. A przecież właśnie starosta Józef Reszke jest szefem struktur PO w całym powiecie wejherowskim. I jakoś nie widać, aby wprowadzał w życie program modernizacji państwa lansowany przez Platformę Obywatelską. W ciągu 10 lat zwiększył bowiem liczbę swoich urzędników o 49 osób.
Być może urzędnik jest bardziej zapracowany niż kasjerka w supermarkecie, która zarabia minimalną krajową i często ma kłopoty z uzyskaniem zgody szefa, aby w trakcie swojej zmiany wyjść do toalety. Trzeba było się uczyć – to najczęściej padający argument z ust kadry samorządowej. Ale to tylko część prawdy, gdyż w supermarketach za ladą stoi już wiele kobiet z wyższym wykształceniem.
Nie mają innego wyjścia z powodu dramatycznie wysokiego bezrobocia. Ich pechem jest, że nie miały tzw. kontaktów.
Zarobki w wejherowskim starostwie (3641 zł) nieszczególnie odbiegają od uzyskiwanych w administracji publicznej. Średnia płaca w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego wynosiła 4000 zł, Rozwoju Regionalnego 4189 zł, Skarbu Państwa 4256 zł. Najwyższe wynagrodzenia otrzymują pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych (6550 zł) oraz Rolnictwa i Rozwoju Wsi (7409 zł).
Obietnice oszczędności w administraji składają przed wyborami politycy wszystkich opcji, a potem zapełniają urzędy w dużej mierze swoimi ludźmi. Z pewnością wielu urzędników powie, że to nieprawda, bo regularnie przybywa im pracy i potrzebują dodatkowej pomocy. Gdyby jednak dobrze się rozejrzeć, to wiele stanowisk należałoby natychmiast zlikwidować, bo są marnotrawieniem pieniędzy.
Praca w administracji samorządowej postrzegana jest wciąż jako bardzo atrakcyjna, bo to niesłychanie komfortowe zajęcie. Urzędnik pracuje w ustalonych godzinach, ma wysoką, stałą pensję, a jeśli dobrze wykonuje swoje obowiązki, praktycznie nie musi obawiać się o posadę. Nawet, jeśli na co dzień robi niewiele.
Szkoda, że my wszyscy musimy się do tego dokładać.
Ryszard Wenta
ryszard.wenta@gmail.com