Nowoczesna gospodarka ściekowa
Miasto Wejherowo posiada jeden z najlepszych wskaźników skanalizowania na Pomorzu i w kraju. W 2011 roku do urządzeń odprowadzających ścieki podłączonych było 96 proc. mieszkańców. To tyle samo co w Gdańsku i więcej niż w Gdyni. Cały powiat wejherowski należy niestety do najsłabiej skanalizowanych rejonów Pomorza, ale samorządy cały czas inwestują w nowoczesną gospodarkę ściekową.
W powiecie wejherowskim z tradycyjnych szamb korzysta jeszcze 35,8 proc. ludności, głównie za sprawą słabo rozwiniętej sieci w gminach wiejskich. Na koniec 2011 roku (Główny Urząd Statystyczny nie opublikował jeszcze danych za rok ubiegły) 50-procentowego pułapu skanalizowania nie przekroczyły gminy Wejherowo (zaledwie 4,8%), Szemud (17,0%), Linia (22,2%), Luzino (38,7%), Choczewo (39,2%) i Gniewino (47,0%).
Rury czy szamba?
Stan ten mógł ulec poprawie, bowiem w 2012 roku wejherowskie samorządy wybudowały 82 km nowej sieci kanalizacyjnej.
Trudno stwierdzić, ile domostw już podłączono do tej sieci. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że spora grupa osób opiera się nowoczesnej technologii odbierania ścieków. Rolnicy wolą pozostać przy tradycyjnych szambach. Problem w tym, że są one często nieszczelne, a ścieki odprowadzane są nielegalnie do wód gruntowych.
TO KOSZTUJE…
Powodem niechęci do podłączania się do zbiorowej sieci kanalizacyjnej jest konieczność wniesienia na rzecz gminy tzw. opłaty adiacenckiej.
Samorządy mają do tego prawo. Podstawę prawną do stawiania takich żądań stanowi ustawa o gospodarce nieruchomościami. Pozwala ona na pobór takiej opłaty z tytułu udziału w kosztach budowy urządzeń infrastruktury technicznej powodujących wzrost wartości nieruchomości. Chodzi nie tylko o kanalizację, ale też np. o drogi, wodociągi itp.
Opłata adiacencka nie może przekraczać 50 proc. przyrostu wartości (różnicy między wartością, jaką nieruchomość miała przed wybudowaniem urządzeń czy drogi, a wartością, jaką ma po ich wybudowaniu). Jest to górna granica, której przekroczyć nie wolno. Może być ona niższa. Jej wysokość określają radni danej gminy.
UNIJNE PIENIĄDZE
W 2012 roku liderem w budowie sieci kanalizacyjnej była gmina Szemud, gdzie wkopano aż 72,2 km rur. Na drugim miejscu uplasowała się Linia (6,9 km), zaś na trzecim miasto Wejherowo (1,2 km).
Ogółem na terenie powiatu wejherowskiego z sieci odprowadzającej ścieki korzystało 129 tys. osób na 202 tys. zamieszkałych.
Niestety, samorządowi Szemuda grozi… utrata unijnego dofinansowania. Chodzi o nową sieć w Koleczkowie, Bojanie i Dobrzewinie-Karczemkach. Gmina pozyskała na ten cel 20 mln złotych. Zwrot dotacji stanie się faktem, jeśli samorząd nie uzyska tzw. efektu ekologicznego, a więc jeśli do nowej sieci nie przyłączy się odpowiednia liczba mieszkańców.
Nie pomogły apele i akcje informacyjne. Niektórzy mieszkańcy nadal wolą szamba.
Tymczasem władze samorządowe nie chcą pieniędzy oddawać, dlatego wystąpiły do Ministerstwa Środowiska o kolejną dotację. Zamierzają przyłączyć następnych tysiąc gospodarstw. Dzięki rozbudowie sieci groźba zwrotu dotacji może zostać zażegnana. Pod warunkiem, że będzie zainteresowanie przyłączami.
Bez kanalizacji
Na koniec warto podać pewną ciekawostkę. Mieszkańcy dwóch pomorskich gmin (Bobowo i Osieczna w powiecie starogardzkim) w ogóle nie wiedzą, co to jest kanalizacja.
Według danych GUS z 2011 roku, na terenie tych gmin istniały wyłącznie szamba. Ani jednego kilometra sieci odprowadzającej ścieki!
Ryszard Wenta
ryszard.wenta@gmail.com