Gratuluję w imieniu Partii!

Opowiadania polityczne Dr. Pulsa – odcinek 3

Wieczorową porą w odległej części cmentarza Sfarko, Orłowski, Bokserski i Wielki Deweloper gorączkowo dyskutowali poszukując zdrajcy w swoich szeregach. Nagle zza drzewa, zdyszana i zasapana wyłoniła się znana postać:

– A tu żeście się schowali, konspiratorzy! Musimy pogadać…. – zagadnął Działacz Jedynie Słusznej Partii wyciągając z kieszeni telefon. W tym momencie cmentarne towarzystwo prawie jednocześnie krzyknęło:

– Zwariowałeś?! Będziesz sobie robił selfiki z nami na cmentarzu?!
Było to zupełnie możliwe, bowiem Działacz robił sobie zdjęcia wszędzie i ze wszystkimi, po czym masowo wrzucał je na fejsbuka. To było jego główne zajęcie i z braku innych sukcesów, nazywany był Fejsbukowym Fotoamatorem. Jego parcie na szkło było równie legendarne jak nieudolność, dlatego Sfarko, Orłowski i Bokserski gotowi byli rzucić się za nagrobki, aby się schować przed zdjęciem, zaś Wielki Deweloper nerwowo wzrokiem szukał drzewa, za którym mógłby się ukryć.

– No co wy! Ja tylko chciałem sprawdzić, która godzina – wystraszony jąkał się Działacz – Muszę zdążyć na pociąg do stolicy na spotkanie z Bardzo Ważną Osobą.
Próżność kazała mu mimowolnie czekać, aż ktoś powie jaki jest ważny, wspaniały i w ogóle. Nikt jednak takimi głupstwami nie zawracał sobie głowy, gdyż wszyscy z przerażeniem patrzyli na telefon w ręce Działacza Fejsbukowego Fotoamatora, a jego wyjaśnienia nikogo nie przekonały. Uspokoili się dopiero jak schował komórkę do kieszeni. Chcąc ocieplić atmosferę Działacz powiedział radośnie do spiskujących w mroku cmentarza:

– W imieniu lokalnego kierownictwa naszej Partii gratuluję wam ataków na burmistrza Mikołaja! Zorganizowaliście prawdziwą nagonkę na niego. Ten hejt w internecie, szczucie w gazetkach, grzebanie w papierach, zbieranie haków, no jaka piękna machina pogardy. Aż mnie te manipulacje przerażają! No muszę przyznać, jesteście prawie tak dobrzy jak Partia i znakomicie uzupełniacie nasze akcje przeciw burmistrzowi – powiedział Działacz Jedynie Słusznej Partii cmokając swymi grubaśnymi ustami z zachwytu nad wymyślonymi aferami, zaraz jednak szybko dodał:

– Oczywiście w telewizji i prokuraturze nasza Partia musiała bardzo pomóc, bo to trzeba było mocno naciągać, nie ma przecież czego się czepić u Mikołaja. No, ale w tym to my akurat mamy wprawę…
Działacz wyliczał dobitnie partyjne zasługi chcąc podnieść swoją pozycję w szajce, bowiem wiedział, że Wielki Deweloper uważał, że liczy się tylko kasa i wszystko można za nią załatwić. Na koniec złowrogo podsumował swoje pochwały cytując Goebbelsa:

– „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. W końcu wmówimy mieszkańcom, że burmistrz Mikołaj jest zły.
Reszta przytaknęła tym mrocznym komplementom i diabelskiemu zachwytowi Działacza, maskując niepokojące myśli, które chodziły im po głowach. Wiedzieli bowiem, że ludzie już się połapali, iż Wielki Deweloper płaci Sfarce, Orłowskiemu i Bokserskiemu za ataki na burmistrza, gdyż ma w tym interes. Chce po prostu wybudować nad rzeką osiedle, a burmistrz Mikołaj nie chce mu pomóc i trzeba go zniszczyć. W dodatku ich sojusz z Jedynie Słuszną Partią stawał się widoczny. To chyba najbardziej doskwierało Wielkiemu Deweloperowi, który zagadnął do Działacza:

– Musimy się lepiej maskować. Może za często pokazujesz się w gazetkach?
Ta sugestia zawarta niewinnie w pytaniu przeraziła
Działacza, ale bał się Wielkiego, więc powiedział tylko cynicznie:

– Każdy ma swoje interesy. Pan Prezes chce zarobić pieniądze, ja chcę robić karierę. Naszym wspólnym wrogiem jest burmistrz Mikołaj, więc działamy razem i tego się trzymajmy.
Nie chciał się też narazić, bowiem miał interes do Wielkiego Dewelopera. Przybliżył się do niego, aż czuć było niedawne podejście pod górkę i niepewnym głosem powiedział:

– Kupuję nieruchomość, czy Pan Prezes udzieli mi pożyczki?
Przy czym słowo „pożyczki” Działacz powiedział wolno, patrząc głęboko w oczy rozmówcy, tak jakby badając czy Wielki Deweloper dobrze zrozumiał o jaki rodzaj „pożyczki” chodzi. Ten oczywiście w mig pojął, że chodzi o „pożyczkę”, która nigdy nie zostanie oddana i puszczając oko z charakterystycznym tonem mafijnego bossa odparł:

– Oczywiście, udzielę tobie takiej „pożyczki”. Przyjdź do mnie po pieniądze, tylko szybko, bo wybieram się na wakacje.

– Znów mnie to będzie kosztowało parę stówek, no ale może pozbędę się Mikołaja i zarobię w końcu te 20 milionów – pomyślał Wielki Deweloper patrząc z ukosa na Bokserskiego, który tajemniczo się uśmiechał kiedy w dochodzących do niego strzępkach zdań usłyszał słowo „pożyczka”…
Ponieważ było już prawie ciemno i Wielki Deweloper był już znudzony spotkaniem, zwrócił się do Sfarki, Orłowskiego i Bokserskiego, którzy nie śmieli przeszkadzać szefowi w interesach i podczas rozmowy z Działaczem nieco się odsunęli. Wydał polecenia w sposób nie budzący sprzeciwu:

– Wyjeżdżam na wakacje na jacht. Wy róbcie swoją brudną robotę. Pod moją nieobecność płacić wam będzie Gruby Mecenas i jego macie się słuchać, bo jak wiecie to moja prawa ręka.

– Tak jest szefie! – pierwszy gorliwie zameldował Sfarko i prawie we łzami w oczach dodał – Będziemy czekać, proszę na siebie uważać i wracać zdrowo.
Te słowa- co rzadko mu się zdarzało – były szczere, gdyż Sfarko wręcz panicznie bał się utraty źródła utrzymania. Zgięty w pół odprowadzał oczami znikającego w mroku Wielkiego Dewelopera. Musiał się powstrzymywać, aby swoją lekko zasmarkaną chusteczką nie machać na pożegnanie bossowi udającemu się na wakacje.

Ciąg dalszy nastąpi….
Dr Puls

P.S. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe oraz niezamierzone. Opowiadanie jest wizją literacką.

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.