Setne urodziny w rodzinnym gronie
Sukcesem Alojzego Wikowskiego, który 8 lipca skończył 100 lat, jest jego rodzina. Mówi, że jest dumny ze swoich dzieci i wnuków, którzy wyrośli na porządnych i dobrych ludzi. Zresztą podobnych do seniora rodu, człowieka głęboko wierzącego, ufnego, przyjaznego dla innych. W otoczeniu najbliższych, w tym o 10 lat młodszej żony Barbary, sędziwy wejherowianin świętował swoje setne urodziny.
Mimo sędziwego wieku oraz związanych z nim dolegliwości, Alojzy Wikowski zachowuje pogodę ducha. Jak zawsze uśmiechnięty, dowcipny. Obdarzony stalowym lecz zarazem gołębim sercem, oraz zamiłowany w koniach. Ma doskonałą pamięć. Świetnie pamięta czasy młodości, wojny i życiowe epizody z lat dorastania dzieci, z lubością powtarza anegdotki rodzinne.
Stulatek na bieżąco śledzi wydarzenia, nieźle orientuje się w polityce, którą bardzo się interesuje. Oboje z żoną ubolewają, że w polityce tyle zamieszania, korupcji, kręcenia i wojenek – o byle co. Przeżyli wiele zrywów społeczeństwa, z pamiętnego Sierpnia 1980 pozostały nadzieje, wspomnienia i wielki żal, że elity polityczne zmarnowały energię i zapał narodu do wielkich przemian.
RODZINA JAK SKARB
Pan Alojzy przeżył dwie wojny, pamięta czasy Piłsudskiego (był w Legionach Piłsudskiego), wspomina Hallera i zaślubiny z morzem. A po wyzwoleniu, gdy miała być wolna Polska na własnej skórze wraz z żoną Barbarą poznali trudy walki z komunistami, którzy „domiarami” chcieli zniszczyć jego prywatny warsztat.
Najbardziej cieszy się i w duchu dziękuje za to Bogu, iż dane mu było przeżyć sto lat – w zdrowiu, z rodziną i dla rodziny.
Państwo Barbara i Alojzy Wikowscy w ubiegłym roku obchodzili 70. rocznicę ślubu, oboje czują się szczęśliwi, dzięki kochającej rodzinie, liczącej obecnie 83 osób (w tym 3 osoby już nieżyjące). Jest w tym gronie 22 wnucząt i 25 prawnucząt.
MAŁA OJCZYZNA
Alojzy Wikowski urodził się 8 lipca 1911 r. w Żukowie, gdzie spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Żona Barbara Wikowska, z domu Dempc urodziła się w Pucku. Za miesiąc stuknie jej 90! Z uśmiechem dodaje, że urodziła się „za murami”, gdyż jej ojciec był naczelnikiem więzienia. Młodość spędziła w – jak podkreśla – malowniczym, religijnym Wejherowie.
Pani Barbara dobrze pamięta lata międzywojenne, gdy z całej okolicy pobożni Kaszubi przybywali do Wejherowa na odpusty. Nie tylko w Wieli Piątek Kalwaria Wejherowska pełna była pątników.
Oboje małżonkowie cieszą się, że teraz Wejherowo także jest „perełką kaszubską” – pięknieje, ma dobrego gospodarza i pracowitych, przyjaznych ludzi.
PIĘKNE LATA NA POWIŚLU
Po ślubie młodzi zamieszkali w Rumi, a pan Alojzy pracował w Gdyni, w stoczni oraz w porcie. W czasie wojny dostał się do niewoli niemieckiej, skąd szczęśliwie powrócił.
W trudnych latach powojennych państwo Wikowscy postanowili za chlebem spróbować życiowej przygody na ziemiach odzyskanych – tam potrzebowali fachowców.
Osiedlili się z trojgiem dzieci na Ziemi Sztumskiej. Najpierw w Czerninie, niedaleko Sztumu mistrz Alojzy zajął się kowalstwem – naprawiał maszyny i sprzęt rolniczy, robił osprzęt dla koni, podkuwał. Potem w Starym Targu otworzył własny warsztat. Rozrastająca się rodzina mieszkała w okazałym budynku, w którym przed wojną była słynna, pierwsza na tych ziemiach polska szkoła. W ich gwarnym, otwartym domu zawsze było dużo młodzieży, dzieci – koleżeństwa ze szkoły.
– To były piękne lata – wspomina Alojzy. – Ukochane konie, Kubuś i Lotka. Wokół sympatyczni, życzliwi ludzie. Praca i dobrobyt. Ekologiczna – jak się to dzisiaj mówi – żywność, która dała siły i zdrowie.
POWRÓT NA KASZUBY
A jednak 1988 r., po 20 latach, wrócili z Powiśla na swoje Kaszuby. Dzieci zaczęły dorastać, w poszukiwaniu nauki i pracy wyrywały się w rodzinne strony rodziców i dziadków – do Gdyni. Zamieszkali w rodzinnym domku w Rumi, a potem przenieśli się do Wejherowa.
Pan Alojzy podjął pracę w Gdańskim Przedsiębiorstwem Robót Drogowych, dojeżdżał przez wiele lat z Rumi do Pruszcza Gd. To kawał drogi, ponad godzinę dojazdu w jedną stronę. ale cóż było robić, gdy do emerytury zostało kilka lat, a o pracę po pięćdziesiątce nie było łatwo.
Do dzisiaj jubilat wspomina tę prace z sentymentem. Mówi o wspaniałej atmosferze, ludzie lubili go za jego życzliwość i cenili za fachowość, rzetelność i pomysłowość „majstra”. Alojzy Wikowski był urodzonym racjonalizatorem, wprowadzał innowacje, miał kilka patentów i wdrożonych pomysłów racjonalizatorskich.
DWIEŚCIE LAT!
W dniu urodzin w mieszkania Jubilata na Osiedlu Tysiąclecia zagościł z Panem Bogiem ksiądz Piotr z kościoła Św. Leona, który odprawił uroczystą mszę świętą w gronie rodzinnym. Żona i najbliżsi (siódemka dzieci z żonami) zaśpiewali swojemu kochanemu Alojzemu 200 lat!
Co ciekawe, ukazała się nawet rodzinna gazetka jubileuszowa STULATEK (syn Janusz jest dziennikarzem, redaktorem naczelnym Wydawnictwa Pomorskiego – dop.red).
Kolejka wnucząt i prawnucząt z życzeniami nie zakończyła się jednego dnia. Pan Alojzy to przecież ukochany Tatuś, Dziadek i Pradziadek!
Jubilatowi zaśpiewali 200 lat sąsiedzi, którzy pierwsi przyszli z życzeniami. Dostał list gratulacyjny i prezent od premiera Donalda Tuska, życzenia złożył marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Z wizytą i życzeniami od mieszkańców w poniedziałek przybył zastępca prezydenta Wejherowa, Bogdan Tokłowicz.
Sto lat minęło jak chwila. Jak mówi pan Alojzy „wieki mijają, a wieczność czeka”. Śmieje się, że św. Piotr jakoś nie chce go wpuścić za bramy wieczności, przeżył wszystkich w swoim rodzie Wikowskich – życie w ufności Bogu.
Pogodnych dni, dobrego samopoczucia,
i kolejnych spokojnych lat pod opieką kochającej rodziny życzy panu
ALOJZEMU WIKOWSKIEMU
redakcja „PULSU WEJHEROWA”