Gdzie jest granica?
Rada Miasta na nadzwyczajnej sesji rozpatrywała apel radnych Platformy Obywatelskiej do Prezydenta Miasta, aby pani Marta Dębiec – właścicielka prywatnego przedszkola „Przyjaciele Kubusia Puchatka” – poprowadziła publiczne przedszkole. Radni PO przygotowali w tej sprawie uchwałę.
Z grubsza chodzi o to, że z winy właścicieli prywatnego przedszkola, popadło ono w tarapaty finansowe i teraz p. Dębiec chce prowadzić przedszkole publiczne w miejsce tego prywatnego, aby zyskać czas na wyjście z problemów.
Takie załatwienie sprawy budzi wiele wątpliwości prawnych, a sprawa dotyczy setek tysięcy złotych publicznych pieniędzy.
Rada nie może narzucić prezydentowi kogo ma zatrudnić oraz z kim i czy w ogóle ma zawrzeć umowę. To wyłączna kompetencja prezydenta i on ponosi za to odpowiedzialność prawną. Przecież te sprawy regulują procedury i przepisy prawa!
Czy zatem radni w ogóle powinni wskazywać, kto ma prowadzić publiczne przedszkole za publiczne pieniądze? Równie dobrze mogliby zaapelować do prezydenta, aby firma X wygrała przetarg na budowę drogi, a pan Y został zatrudniony w urzędzie, zaś pani Z, która nie złożyła deklaracji podatkowej, kara ma być darowana. To wszystko rodzi podejrzenia o kumoterstwo.
Radni wejherowskiej Platformy mają dziwne zwyczaje. Ostatnio spotykali się z właścicielami gruntu przy ul. Kwiatowej, na którym powstaje market znanej zagranicznej sieci handlowej. Potem zabiegali w radzie miasta o rozstrzygnięcia korzystne dla tych właścicieli… Chodziło o odrzucenie zmiany planu zagospodarowania przestrzennego.
Radni PO zapewne dobrze wiedzą o wspominanych wątpliwościach prawnych, dotyczących przedszkola i – śmiem twierdzić – nie chodzi im wcale o dobro dzieci, a o politykę. Awantura o przedszkole to świetna okazja, aby pokazać prezydenta w złym świetle, żeby powiedzieć, że prezydent nie odpowiedział na apel i nie pomógł dzieciom. A co, jeśli okaże się, że nie może, bo prawo nie pozwala? Tym lepiej! Wtedy na pewno można prezydenta zaatakować, bo nie ma on wyjścia, przecież prawa nie złamie. Taka była polityczna kalkulacja wejherowskiej Platformy. To szczyt hipokryzji, która mnie już nie dziwi.
Przy wydatkowaniu środków publicznych, w tym wypadku znacznych, prezydent musi działać zgodnie z prawem i wszystko sprawdzić. Ci sami radni opozycji, którzy dziś apelują do prezydenta o działania w sprawie przedszkola, budzące wątpliwości prawne i posądzenia o stronniczość, byliby pierwszymi, którzy powiadomiliby prokuraturę, gdyby jednak coś w tej sprawie okazało się niezgodne z prawem. To najłatwiejszy sposób na pozbawianie prezydenta sprawowanego urzędu. Opozycja tak już w przeszłości próbowała, ale zawsze była to przysłowiowa „kula w płot” , bo okazuje się, że prezydent pilnuje przestrzegania prawa.
Ostatecznie sprawę pomocy dla przedszkola w tarapatach i dzieci, które tam uczęszczają uratowali radni „Wolę Wejherowo”. Zaproponowali zmianę uchwały w ten sposób, aby wniosek pani Marty Dębiec prezydent rozpatrzył „zgodnie z przepisami”, nie rozstrzygając w uchwale o jego wyniku – tak, jak chcieli tego radni PO.
Prezydent kolejny raz zapewnił, że trwają rozmowy z właścicielami przedszkola w celu znalezienia możliwe najlepszego rozwiązania dla dzieci i rodziców oraz zgodnego z prawem.
Co ciekawe, ta propozycja radnych „Wolę Wejherowo” i uchwała przyjęta została jednogłośnie, również przez radnych PO. Po co zatem PO urządziła ten spektakl na sesji?
Gdzie jest granica politycznej gry dziećmi z przedszkola na emocjach ich rodziców? Gdzie jest granica wspierania prywatnych interesów? Gdzie jest granica hipokryzji?
Dr Puls