Miasto chce pomóc przedszkolakom

„Przyjaciele Kubusia Puchatka” z Wejherowa mają poważny problem. Właścicielki przedszkola o tej nazwie nie dopełniły wymaganych przepisami warunków, na podstawie których udzielane są dotacje niepublicznym placówkom oświatowym. W konsekwencji błędu właścicielek miasto nie może wypłacić dotacji, ale prezydent stara się pomóc, żeby nie ucierpiały dzieci i rodzice przedszkolaków, a także pracownicy.

– W terminie, wymaganym przepisami oświatowymi i uchwałą Rady Miasta z 26 października 2010 r., czyli do 30 września ub. roku, właścicielki wejherowskiego przedszkola powinny były przekazać informację o planowanej liczbie dzieci. Nie wywiązały się z tego obowiązku, a jest to termin materialno-prawny (30 września roku poprzedzającego rok udzielenia dotacji), a więc nie podlega przywróceniu ze względu na niezawinione uchybienie temu terminowi. – mówi zastępca prezydenta Bogdan Tokłowicz – Z tego względu w niniejszej sprawie nie ma podstaw do badania przyczyn uchybienia terminu do złożenia omawianej informacji przez osoby prowadzące Przedszkole Niepubliczne „Przyjaciele Kubusia Puchatka”.
Przepisy nie pozwalają zatem na przywracanie powyższego terminu nawet w przypadku oczywistego braku winy w uchybieniu terminu. Ustawodawca w ustawie o systemie oświaty przyjął konstrukcję prawną skutkującą wygaśnięciem roszczenia o dotację.
W konsekwencji błędu właścicielek przedszkole nie mogło otrzymać z miejskiego budżetu kilkuset tysięcy złotych. Dlatego losem placówki są poważnie zaniepokojeni rodzice ponad setki dzieci, pracownicy placówki, a także władze miasta.

KONRTOLERZY MÓWIĄ „NIE”
Jak wyjaśnia Bogdan Tokłowicz, w tym przypadku dotacja nie zależy od czyjejś dobrej woli. Przepisy są jasne – właściciele prywatnych placówek oświatowych mają dziewięć miesięcy (licząc od początku roku, gdyż tak naprawdę nie ma terminu otwarcia) na złożenie wniosku o dotacje na następny rok. Nie pomoże usprawiedliwianie się chorobą, zwolnieniem lekarskim ani faktem, że wniosek złożono zaledwie dzień później, a właśnie takie są argumenty zawiedzionych brakiem dotacji właścicielek przedszkola.
Dla Regionalnej Izby Obrachunkowej w Gdańsku (instytucji powołanej do kontrolowania samorządów w zakresie finansów), która rozpatrywała sprawę wejherowskiego przedszkola liczy się tylko fakt, że właścicielki przedszkola nie dopełniły obowiązku w wymaganym terminie. W odpowiedzi na pisma od władz miasta i właścicielek przedszkola, RIO odpowiada krótko: w tej sytuacji miasto nie może udzielić dotacji. Gdyby do tego doszło, prezydent miasta odpowiadałby za naruszenie dyscypliny finansów publicznych, a to poważny zarzut. Chodzi wszak o publiczne pieniądze, a prezydent nie może przecież złamać prawa.

POMOC OD PREZYDENTA
– Szukaliśmy najlepszego i zgodnego z prawem rozwiązanie, ponieważ staramy się pomóc dzieciom tego przedszkola, ich rodzicom i pracownikom placówki – podkreśla Bogdan Tokłowicz. – Jedną z możliwości jest zaciągnięcie przez właścicielki przedszkola pożyczki z miejskiej kasy, o którą zwróciły się pismem z dnia 14 lutego br. do prezydenta miasta z prośbą o kwotę 500 000 zł.
Najpierw jednak Rada Miasta musi wyrazić na to zgodę. Równocześnie władze miasta zaproponowały właścicielkom utworzenie w części ich przedszkola filii Przedszkola Samorządowego nr 2, która liczyłaby trzy oddziały: dwa dla dzieci pięcio- i sześcioletnich oraz jeden oddział dla czterolatków.
– Proponujemy przejęcie przez miasto oddziałów dla 5 i 6-latków, ponieważ jesteśmy zobowiązani do zapewnienia wychowania przedszkolnego dzieciom w tym wieku – wyjaśnia prezydent Tokłowicz. – Jesteśmy gotowi prowadzić również jeden oddział dla 4-latków, łącznie obejmując opieką 75 dzieci wraz z dotychczasowymi opiekunami i pracownikami obsługi. Na pozostałych kilkudziesięciu przedszkolaków ewentualnie czekają miejsca w innych placówkach w mieście.

TYMCZASOWE ROZWIĄZANIE
Aby wprowadzić w życie taki plan, potrzebna jest zgoda właścicielek przedszkola, rodziców dzieci oraz starosty, który jest właścicielem budynku przy ul. Ofiar Piaśnicy, gdzie działa Niepubliczne Przedszkole „Przyjaciele Kubusia Puchatka”.
– Naszym zdaniem pozwoli to uniknąć stresu, gdyż dzieci 3. grup pozostają w tym samym miejscu ze swoimi opiekunami – mówi B. Tokłowicz. – Przedszkole zostałoby odciążone przez miasto, a właścicielki mogłyby wziąć mniejszą pożyczkę na prowadzenie swojej placówki.
Jak zaznacza zastępca prezydenta, chodzi o rozwiązanie tymczasowe, ponieważ przedszkole może starać się i uzyskać dotacje w 2013 roku.
– Najważniejsze są w tej całej sytuacji dzieci, ale skorzystają także rodzice, gdyż pobyt w przedszkolu publicznym przez 5 godzin jest nieodpłatny (realizacja obowiązkowej podstawy programowej), nie licząc opłaty za wyżywienie. Za każdą zadeklarowaną przez rodziców następną godzinę opłata wynosi 2,40 zł.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ PO STRONIE WŁAŚCICIELEK
– Staramy się pomóc pracownikom przedszkola i rodzicom dzieci, chociaż miasto nie jest winne zaistniałej sytuacji – dodaje Bogdan Tokłowicz. – Ponieważ przedszkola niepubliczne są prowadzone na odpowiedzialność ich właścicieli, skutki naruszenia przepisów obciążają wyłącznie osoby prowadzący taką działalność oświatową.
Właścicielki przedszkola zdają sobie z tego sprawę, ponieważ w piśmie, wystosowanym do premiera Donalda Tuska, z prośbą o pomoc, napisały m.in.: „problem, który może zaważyć na przetrwaniu naszej placówki powstał tylko i wyłącznie z naszej winy…”.
Podczas niedawnego spotkania z przedstawicielami władzami miasta, właścicielki placówki nie były zainteresowane propozycją ze strony ratusza.
Mimo to pozostaje nadzieja, że sprawa zakończy się pomyślnie zarówno dla maluchów, jak i pracowników przedszkola „Przyjaciele Kubusia Puchatka”.
Anna Kuczmarska

 

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.